Mistrzostwa świata. „Piach” i bomby Kamila Semeniuka

Kamil Semeniuk zaserwował dwie najważniejsze piłki meczu Polska - USA, choć Nikola Grbić w trzecim secie posadził go wśród rezerwowych. - Trudno o lepszy dowód, że jest jednym z najlepszych przyjmujących na świecie - mówi Jakub Kochanowski.

Publikacja: 09.09.2022 16:15

Kamil Semeniuk w meczu z USA

Kamil Semeniuk w meczu z USA

Foto: PAP/Łukasz Gągulski

Czytaj więcej

"Rzeczpospolita" i "Sport" o Mistrzostwach Świata w siatkówce 2022

To długo nie był wieczór Semeniuka. Siatkarz, który w czterech pierwszych meczach był prawdopodobnie najrówniej grającym polskim siatkarzem, tym razem nie mógł znaleźć właściwego rytmu. Zdobył w ciągu godziny tylko pięć punktów, jako jedyny w naszej drużynie dwukrotnie posłał piłkę z ataku w aut, aż wreszcie trener zamienił go na Tomasza Fornala.

Semeniuk wrócił na parkiet w tie-breaku i posłał z pola serwisowego dwa asy: na 6:4 oraz 14:11. To były kluczowe momenty ostatniego seta. - Piach był straszny. Po fatalniej grze w pierwszym oraz drugim secie chodziłem w kwadracie dla rezerwowych i bardzo chciałem wrócić na boisko, aby pokazać, na co mnie stać. Trener mi zaufał. Czułem też wsparcie kolegów, co mnie napędzało - mówi.

Czytaj więcej

Mistrzostwa świata. Ameryka podbita, Polacy w półfinale

- Zagrał dwie najważniejsze piłki. Trudno o lepszy dowód, że jest jednym z najlepszych przyjmujących na świecie. Po trzech setach nieobecności wejść na boisko i tak zagrać… Naprawdę: niesamowite. To także dowód na siłę naszej ławki. Bez najlepszych na świecie rezerwowych na pewno nie zaszlibyśmy w tym turnieju tak daleko - chwali kolegę Kochanowski.

Semeniuk podkreśla, że pomogli mu nie tylko koledzy z zespołu, ale także doping kibiców. - Mentalnie po dwóch setach siedliśmy. Zabrakło ognia, daliśmy pole do popisu rywalom i dwie kolejne partie padły ich łupem. Byliśmy w tie-breaku wkurzeni, zagraliśmy agresywnie. Wypełniona po brzegi hala nas poniosła, a Amerykanom mogły zadrżeć na zagrywce ręce - przyznaje nasz przyjmujący.

Teraz, po dwóch meczach w Gliwicach, nasi siatkarze wracają do Katowic. Decydujące spotkania turnieju ugości Spodek. - Mam nadzieję, że odleci. Wracamy do stolicy polskiej siatkówki - nie kryje Semeniuk. Nasi siatkarze w meczu o finał zmierzą się z Brazylijczykami. Spotkanie rozpocznie się o 18:00. Trzy godziny później na parkiet wyjdą Słoweńcy oraz Włosi.

Kamil Kołsut z Gliwic

To długo nie był wieczór Semeniuka. Siatkarz, który w czterech pierwszych meczach był prawdopodobnie najrówniej grającym polskim siatkarzem, tym razem nie mógł znaleźć właściwego rytmu. Zdobył w ciągu godziny tylko pięć punktów, jako jedyny w naszej drużynie dwukrotnie posłał piłkę z ataku w aut, aż wreszcie trener zamienił go na Tomasza Fornala.

Semeniuk wrócił na parkiet w tie-breaku i posłał z pola serwisowego dwa asy: na 6:4 oraz 14:11. To były kluczowe momenty ostatniego seta. - Piach był straszny. Po fatalniej grze w pierwszym oraz drugim secie chodziłem w kwadracie dla rezerwowych i bardzo chciałem wrócić na boisko, aby pokazać, na co mnie stać. Trener mi zaufał. Czułem też wsparcie kolegów, co mnie napędzało - mówi.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Siatkówka
Najpierw Chemik, potem ZAKSA. Grupa Azoty rezygnuje ze sponsorowania klubów siatkarskich
Siatkówka
PlusLiga: Jastrzębski Węgiel Mistrzem Polski. Mecz godny finału
Siatkówka
Nerwy, przepychanki, kłótnie: Zawiercie nie rezygnuje z marzeń
Siatkówka
Ekstraklasa siatkarzy. Jastrzębski Węgiel blisko obrony tytułu
Siatkówka
Finał PlusLigi. Bywalcy kontra nowicjusze
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?