Scenariusz tego spotkania był najwyraźniej rozpisany już przed turniejem. Wiedzieliśmy, że jeśli Polacy oprą się pokusie wykorzystania niedoskonałości regulaminu i nie oddadzą ostatniego meczu fazy grupowej Amerykanom, to los w ćwierćfinale zapewne skojarzy ich ponownie, a tam na parkiecie rozpęta się pięciosetowa burza, wycieńczający maraton bloków, obron oraz asów.
Polacy i Amerykanie początkowo serwowali kibicom siatkówkę staranną, wręcz wycyzelowaną. Oglądaliśmy udane przyjęcia oraz precyzyjne zbicia, jedyny błąd w ataku podczas pierwszego seta popełnił Matthew Anderson. Szalę na korzyść naszej drużyny przeważyły bloki oraz zagrywka. Dwoma asami na wagę wyniku 18:14 popisał się Jakub Kochanowski, którym zachwycał się sam Anderson.