Korespondencja z Gliwic
Kochanowski w czwartkowy wieczór nie tylko doskonale zbijał piłki ze środka, ale także miał trzy asy serwisowe. Uzbierał 18 punktów, więcej od niego zdobył tylko kapitan Bartosz Kurek. Zwycięzca tegorocznej Ligi Mistrzów podkreśla jednak, że spotkanie z Amerykanami miał wielu bohaterów, a kluczowe punkty w ostatnim secie zdobywali inni.
Czytaj więcej
Polakom zajrzał w oczy koszmar, ale pokonali Amerykanów 3:2 i zagrają w półfinale mistrzostw świa...
- Wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo, bo rywale słyną z tego, że się nie poddają. Docisnęli nas, ale na tie-breaka już im nie wystarczyło. Tam dwiema najważniejszymi piłkami były asy Kamila Semeniuka. Potwierdziliśmy, że jesteśmy drużyną kompletną, bo wprowadzaliśmy jakość do tego, co działo się na boisku i potwierdziliśmy, że potrafimy dyktować warunki każdej drużynie - mówi Kochanowski.
Polacy wygrali dwa pierwsze sety (25:20, 27:25), ale w kolejnych górą byli Amerykanie (21:25, 22:25). - Przed tie breakiem nie wydarzyło się nic szczególnego. Wiedzieliśmy, co musimy zrobić, trener nie musiał niczego mówić. Nie trafialiśmy w trzecim i czwartym secie zagrywką, przez co nie odrzucaliśmy rywali od siatki. To w ostatniej partii się zmieniło - wyjaśnia nasz środkowy.