Na razie trenują w Takasaki, mieście oddalonym ponad sto kilometrów od miejsca zawodów. W czwartek się tam przeniosą. Nastroje w ekipie są bojowe, wszyscy wiedzą jaka jest stawka.
Droga Polaków do Rio jest wyjątkowo długa. Najpierw był ubiegłoroczny, wrześniowy Puchar Świata, też w Japonii, wspaniałe, zwycięskie mecze i ten jeden, jedyny przegrany z Włochami na zakończenie. Do awansu na igrzyska zabrakło wtedy zaledwie seta. Był płacz, łzy i świadomość straconej szansy, ale też pragnienie rewanżu.
W styczniu w Berlinie spadali już w przepaść. W spotkaniu o trzecie miejsce z Niemcami , gwarantującym jeszcze jedną szansę, rywale byli o punkt od sukcesu, mieli meczbola. Ale Polacy wyrównali, doprowadzili do tie breaka i wygrali. Teraz nie mogą przegrać, za wiele już razem przeszli. Z ośmiu drużyn, które zagrają w Tokio, trzy pierwsze i mistrz Azji zapewnią sobie kwalifikację. Powinno być łatwiej niż w Berlinie.
- Chcemy zacząć od zwycięstwa i pokonać w pierwszym meczu Kanadę – mówi Dawid Konarski, zmiennik Bartosza Kurka, który w finałach PlusLigi prezentował znakomitą formę. – A później wygrywać kolejne – dodał atakujący Zaksy Kędzierzyn Koźle.
Stephane Antiga od dawna ma dla niego miejsce w reprezentacji, choć nie brakowało głosów, że jest w niej na kredyt. Ale „Konar” występami w barwach nowego mistrza Polski, szczególnie w tych o tytuł z Resovią Rzeszów, uciął chyba wszelkie spekulacje. Jego dyspozycja cieszy, podobnie jak fakt, że Kurek został uznany najlepszym atakującym zakończonego tydzień temu Memoriału Huberta Jerzego Wagnera, bo to znak, że prawe skrzydło mamy mocne.