Reklama
Rozwiń
Reklama

Z Portoryko nie można przegrać

Kwalifikacje siatkarzy | Meczem z Portoryko w Espinho Polacy zaczynają walkę o prawo gry na igrzyskach w Pekinie

Aktualizacja: 30.05.2008 00:18 Publikacja: 30.05.2008 00:09

Pierwsze spotkanie, w Espinho, może się okazać najtrudniejsze w całym turnieju

Pierwsze spotkanie, w Espinho, może się okazać najtrudniejsze w całym turnieju

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Dobrzyński

Pierwsze spotkanie może się okazać najtrudniejsze w całym turnieju. Trudniejsze od spotkań z gospodarzami - Portugalczykami, o Indonezyjczykach nie wspominając. Portoryko ma dobrych siatkarzy i - jak mówi Carlos Jose Beltran, prezes tamtejszego związku, jego drużyny z całą pewnością nie sparaliżuje stawka tego turnieju. - Jeśli nasi siatkarze przegrają i nie pojadą do Chin, to przecież nic się nie stanie. Ale jeśli wywalczą kwalifikację, w co głęboko wierzę, to w Portoryko będzie wielkie święto. Wy jesteście w gorszej sytuacji. Wiem pod jaką presją grać będą Polacy - mówił w Espinho „Rz".

Jessica Rosa, dyrektor prasowy związku potwierdza słowa prezesa. - Siatkarze, a szczególnie Hector Soto nie muszą się martwić o popularność. Pod tym względem przegrywają tylko z najlepszymi bejsbolistami, koszykarzami i bokserami. I naprawdę bardzo poważnie traktują te kwalifikacje. Wiedzą, że to ostatnia szansa, by zagrać na igrzyskach. Jeśli ktoś z paparazzich liczy, że zastanie ich w jednym z okolicznych barów jak popijają piwo przed meczem z Polską, to się myli. Teraz śpią, a za kilka godzin jedziemy na trening - przekonuje korpulentna pani Rosa.

Przed hotelem Praiagolfe w Espinho grupka polskich siatkarzy wychodzi na spacer. Paweł Zagumny, Piotr Gruszka. Michał Winiarski, Łukasz Kadziewicz. Jessica Rosa korzysta z okazji i prosi o krótką rozmowę Gruszkę, który mówi jak ważne to pierwsze spotkanie będzie zarówno dla polskiej drużyny, jak i dla Portoryko. - Jeśli chcemy awansować musimy wygrać, nie możemy sobie pozwolić nawet na jedną porażkę. Później w rozmowie z „Rz" powie, że wszyscy są maksymalnie skoncentrowani. Pamiętają co się stało w Tallinie, ale nie chcą o tym rozmawiać. Wiedza, że Portoryko to trudny, nieobliczalny rywal, ale nawet nie dopuszczają myśli, że mogą być kłopoty.

- Ten mecz rozegra się w głowie. Mam nadzieję, że nasze głowy wytrzymają ciśnienie. Forma idzie w górę, adrenalina też. Jesteśmy przygotowani na wojnę od pierwszej piłki - obiecuje kapitan Gruszka. To samo mówią pozostali, a Paweł Zagumny twierdzi, że limit pecha i złej dyspozycji został już wyczerpany.

Spacer po Espinho nie trwa długo. Deszcz leje już drugi dzień i szybko nie przestanie. Długa, piaszczysta plaża nad oceanem jest pusta. Nieliczni turyści i wczasowicze pochowali się w okolicznych barach. O turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk właściwie nie mówi się tu wcale. Dla kibica w Portugalii liczą się tylko piłkarskie mistrzostwa Europy. Siatkówka leży gdzieś na obrzeżach wielkiego sportu.

Reklama
Reklama

Prezes Beltran pytany o najlepszych polskich siatkarzy zastanawia się krótką chwilę i mówi: Pliński. Bardzo dobry środkowy. Imponuje mi jego spokój. Podkreśla też, że Polacy to znakomity zespół, który czasami rozgrywa dziwnie słabe mecze. I raz jeszcze przypomina: My nie mamy nic do stracenia, wy wszystko.

O tym co to znaczy najlepiej przekonali się Amerykanie podczas ubiegłorocznego Pucharu Świata przegrywając z Portorykańczykami. I co warte podkreślenia, nie mieli w tym przegranym meczu wiele do powiedzenia. W styczniu, podczas turnieju kontynentalnego w Caguas zajęli wprawdzie pierwsze miejsce i wywalczyli olimpijski awans, ale Portoryko było na drugim miejscu, przed Kubą i Kanadą.

Największą gwiazdą drużyny z Karaibów jest Hector Soto. Ten 30 letni, niezwykle skuteczny skrzydłowy urodził się w Nowym Jorku. Miał 7 lat, gdy wrócił z rodzicami do kraju przodków. Osiem lat później grał już w reprezentacji Portoryko i wciąż jest jej najjaśniejszą gwiazdą. Ale nie tylko on potrafi grać w siatkówkę. Victor i Jose Rivera (nie łączy ich żadne pokrewieństwo), rozgrywający Angel Perez (doznał kontuzji w przegranym 0:3 meczu z Francją, ostatnim sprawdzianie Portorykańczyków), kapitan Luis Rodriguez to mocne spoiwa tego zespołu. Szefem tej eksplodującej mieszanki wybuchowej jest Argentyńczyk z Rosario Carlos Cardona , który w Portoryko przebywa od sześciu lat.

Jeśli wraz z Soto i jego kolegami doprowadzi po raz pierwszy w historii reprezentację tego kraju na igrzyska będzie bohaterem. Ale o Pekinie myśli też bardzo poważnie jego rodak, Lozano. Dla niego to walka o honor.

Pierwsze spotkanie może się okazać najtrudniejsze w całym turnieju. Trudniejsze od spotkań z gospodarzami - Portugalczykami, o Indonezyjczykach nie wspominając. Portoryko ma dobrych siatkarzy i - jak mówi Carlos Jose Beltran, prezes tamtejszego związku, jego drużyny z całą pewnością nie sparaliżuje stawka tego turnieju. - Jeśli nasi siatkarze przegrają i nie pojadą do Chin, to przecież nic się nie stanie. Ale jeśli wywalczą kwalifikację, w co głęboko wierzę, to w Portoryko będzie wielkie święto. Wy jesteście w gorszej sytuacji. Wiem pod jaką presją grać będą Polacy - mówił w Espinho „Rz".

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Reklama
Siatkówka
Startuje PlusLiga siatkarzy. Nowi bohaterowie się przydadzą
Materiał Promocyjny
Czy polskie banki zbudują wspólne AI? Eksperci widzą potencjał, ale też bariery
Siatkówka
Jakub Kochanowski dla „Rzeczpospolitej". „Nie ma czasu na refleksje i odpoczynek"
Siatkówka
Tomasz Fornal dla „Rzeczpospolitej". „Mieliśmy swoje problemy, których nie udało się przezwyciężyć"
Siatkówka
Mistrzostwa świata siatkarzy. Syndrom sezonu poolimpijskiego
Materiał Promocyjny
Urząd Patentowy teraz bardziej internetowy
Siatkówka
Mistrzostwa świata siatkarzy. Męczarnie na koniec, ale Polacy mają medal
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama