Ani do płaczu, ani do śmiechu

Tym razem doping kibiców nie wystarczył. Polacy przegrali oba mecze z Brazylią 0:3

Aktualizacja: 29.06.2009 02:35 Publikacja: 29.06.2009 02:34

Atakuje Piotr Nowakowski, blokuje Rodrigao

Atakuje Piotr Nowakowski, blokuje Rodrigao

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Ponad 12 tysięcy widzów w nowej hali w Łodzi w sobotę i niedzielę oczekiwało przynajmniej jednej wygranej, a w najgorszym wypadku wyrównanej walki z mistrzami świata.

Dwa zwycięstwa z Wenezuelą na zakończenie wyprawy do Ameryki Południowej usunęły w cień wcześniejsze przegrane z Brazylijczykami i wzmogły apetyt na sukces, choć trener Daniel Castellani stara się tłumaczyć, że Liga Światowa to poligon doświadczalny dla zmienników, nic więcej.

Ci, którzy liczyli, że Polacy rozpoczną pierwszy mecz z Brazylią w takim samym składzie, w jakim kończyli zwycięski dwumecz z Wenezuelą, byli nieco zaskoczeni, bo w miejsce Kurka pojawił się Zbigniew Bartman, a Jakuba Jarosza zastąpił Marcel Gromadowski. – Cały czas szukam najlepszego ustawienia, każdy z tej drużyny musi dostać szansę gry – tłumaczył później Castellani.

Bartman i Gromadowski grali nieźle, a nasza drużyna w pierwszych dwóch setach walczyła o zwycięstwo. Nieźle rozgrywał Grzegorz Łomacz, na środku dobrze radzili sobie Marcin Możdżonek i Piotr Nowakowski, w swoim stylu, czyli bardzo ambitnie o każdą piłkę walczył kapitan Michał Bąkiewicz. Tylko żelazny libero Krzysztof Ignaczak miał nieco gorszy dzień, ale Brazylijczycy potrafią obrzydzić życie zagrywką nawet najlepszemu przyjmującemu.

W pierwszej partii polscy siatkarze prowadzili 15:12 i 18:15 skutecznie atakując ze skrzydeł, ale gdy za Rivaldo wszedł Vissotto, a Marlon za Bruno, rywale szybko wyrównali (18:18). Polacy nie rezygnowali jednak do końca (23:23), po ataku Bartmana w antenkę Brazylijczycy mieli piłkę meczową (23:24), a chwilę później Murilo wykorzystał dobrą wystawę Bruno, który wrócił na boisko i było po secie (23:25).

Drugi set wyglądał podobnie. Bartman i Gromadowski skutecznie atakowali ze skrzydeł i Polska prowadziła 17:12. Kilka minut później obraz gry zmienił się jednak diametralnie. Punkty zdobywali Brazylijczycy, a nasi siatkarze już tylko się przyglądali. Przy stanie 24:21 dla gości Rivaldo, najlepiej punktujący zawodnik włoskiej Serie A, sprawił, że było 2:0 w setach.

O ostatnim secie lepiej jak najszybciej zapomnieć. Regulaminowe 10 minut przerwy rozbiło do końca polski zespół, który grał w mocno zmienionym składzie, z 19-letnim libero Pawłem Zatorskim, z Bartoszem Kurkiem za Bartmana i Pawłem Woickim, który przy stanie 4:10 zastąpił Łomacza. Walki nie było żadnej. W naszej drużynie coś pękło i nikt nie był w stanie tego posklejać.

Brazylia wygrała 25:10, ostatni punkt zdobył mierzący 209 cm środkowy Lucas, a MVP spotkania wybrano Gibę, który mimo upływu lat nie tylko imponuje umiejętnościami, ale przede wszystkim chęcią do gry.

– Przegraliśmy, bo baliśmy się zaryzykować. A jak nie idzie, nie potrafimy się sprężyć – powiedział Jarosz. Wojciech Grzyb skomentował krótko: – Seryjne błędy się mszczą i tak było w tym spotkaniu.

O drugim meczu trener Bernardo Rezende mówił, że był lepszy w wykonaniu obu drużyn. Potwierdzili to Castellani i Giba, który tym razem nie grał. Trener reprezentacji Polski stwierdził: – Ich piłka słucha, a nas nie zawsze. Ale cieszę się, bo robimy postępy. W sobotę mieliśmy duże kłopoty z przyjęciem, z którymi w drugim meczu potrafiliśmy się uporać.

Rezende dyplomatycznie chwalił polską młodzież, tak samo jak Giba, który pożegnał się z dziennikarzami po polsku. MVP niedzielnego spotkania został Sergio, nie bez powodu uznawany za najlepszego libero na świecie.

– Chwilami toczyliśmy z Brazylijczykami wyrównaną walkę. Oni są lepsi w detalach, których nie widać gołym okiem, to perfekcjoniści. Dlatego są najlepsi na świecie. Po raz kolejny udzielili nam surowej lekcji. A szkoda, bo mimo wszystko mogliśmy wygrać, tylko przestraszyliśmy się, że możemy tego dokonać – tłumaczył porażki polskiej drużyny Ignaczak.

Nasz libero wierzy, że w najbliższy weekend Polacy wygrają we Wrocławiu z Wenezuelą, a później wyjdą zwycięsko z walki o drugie miejsce w grupie z Finlandią, dostaną dziką kartę i zagrają w finale w Belgradzie.

O ile trudno się zgodzić z opinią, że mogli pokonać Brazylię, to wiara w sukces w pozostałych meczach ma już racjonalne podstawy.

[ramka]Grupa D

• Polska – Brazylia 0:3 (23:25, 22:25, 10:25) i 0:3 (19:25, 21:25, 20:25)

• Finlandia – Wenezuela 3:2 (19:25, 26:24, 24:26, 25:13, 27:25) i 3:0 (25:21, 25:23, 25:19)

Tabela

1. Brazylia 6 17 18-3

2. Finlandia 6 9 11-12

3. Polska 6 5 7-14

4. Wenezuela 6 5 8-15[/ramka]

Masz pytanie, wyślij e-mail do autora

[mail=j.pindera@rp.pl]j.pindera@rp.pl[/mail]

Ponad 12 tysięcy widzów w nowej hali w Łodzi w sobotę i niedzielę oczekiwało przynajmniej jednej wygranej, a w najgorszym wypadku wyrównanej walki z mistrzami świata.

Dwa zwycięstwa z Wenezuelą na zakończenie wyprawy do Ameryki Południowej usunęły w cień wcześniejsze przegrane z Brazylijczykami i wzmogły apetyt na sukces, choć trener Daniel Castellani stara się tłumaczyć, że Liga Światowa to poligon doświadczalny dla zmienników, nic więcej.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Siatkówka
PlusLiga siatkarską NBA? „Odjeżdżamy Europie”. Przyczyn jest kilka
Siatkówka
Wielki rok polskiej siatkówki. Wojciech Drzyzga: Taśma się nie zatrzyma
Siatkówka
Polskie siatkarki poznały rywalki na mistrzostwach świata
Siatkówka
Schizma w siatkówce? Polacy myślą o nowej Eurolidze
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Siatkówka
Marcin Janusz: Tej mieszanki emocji nie zapomnę do końca życia