Jeśli zespół Daniela Castellaniego myśli poważnie o udziale w finale Ligi Światowej w Cordobie (21 – 25 lipca), musi wygrywać.
Najpierw z Argentyną, później z Kubą i Niemcami. Na razie w tabeli grupy D jest na trzecim miejscu, ale straty do wyprzedzających go Kubańczyków i Niemców są do odrobienia. Jedno jest pewne, będzie grał przy pełnych trybunach. We Wrocławiu, Łodzi i Katowicach bilety są już sprzedane, kibice stęsknili się za siatkarzami.
Trener Castellani jest w dobrym humorze, bo jego drużyna gra coraz lepiej, a oprócz Michała Winiarskiego (uraz kolana) nikt nie narzeka na kontuzje. We Wrocławiu zabraknie jednak Piotra Gruszki, Marcina Możdżonka i Mateusza Miki, którzy dostali wolne na tygodniowy odpoczynek, ale Castellani nie robi z tego problemu, bo dobrze prezentują się ci, którzy wracają do drużyny – Paweł Zagumny, Mariusz Wlazły i Daniel Pliński.
W San Juan Polacy dwukrotnie pokonali Argentyńczyków. Teraz też są faworytami, tym bardziej że goście przylecieli w rezerwowym składzie, bo najlepsi przygotowują się już do finału (Argentyna jako gospodarz ma zagwarantowany udział).
Gdyby Polacy przegrali choć raz we Wrocławiu, byłaby to niespodzianka. Argentyna ma na koncie sześć porażek i zajmuje ostatnie miejsce w grupie. Jej trener Javier Weber to dobry kolega Castellaniego. Był rozgrywającym reprezentacji Argentyny, z którą wspólnie zdobyli brązowy medal na igrzyskach w Seulu (1988). Później Castellani był jego trenerem, teraz spotykają się jako szkoleniowcy reprezentacyjnych zespołów w Lidze Światowej. Na razie Polska i Castellani prowadzą 2:0.