W czołówce ciasno jak nigdy. I nic nie wskazuje na to, by nagle zrobiło się luźniej, bo zespoły, którym marzy się mistrzowski tytuł, prezentują wyborną formę. Lider rozgrywek Zaksa Kędzierzyn-Koźle nie musi się wprawdzie martwić o awans do play-off, ale kolejne drużyny rozpychają się łokciami. Najlepiej na tym wychodzi druga Asseco Resovia Rzeszów, ale bitwa o miejsca 3–4 do końca będzie zacięta.
Na razie trzecie miejsce w tabeli zajmuje Skra Bełchatów, ale dziś wieczorem zapewne straci je na rzecz Jastrzębskiego Węgla, który podejmuje u siebie Cerrad Czarni Radom.
Siatkarze z Jastrzębia są rewelacją rozgrywek i wszystko wskazuje na to, że w fazie play-off będą bardzo groźnym rywalem dla tych bardziej utytułowanych i co istotne, dysponujących większym budżetem drużyn. Okazuje się bowiem, że można stworzyć zespół bez wielkich gwiazd, który potrafi wygrywać w tak selektywnej rywalizacji, jaką jest PlusLiga.
To samo zresztą można napisać o Indykpolu. Podobnie jak Australijczyk Mark Lebedev w Jastrzębiu, tak Andrea Gardini w Olsztynie wykonał kawał dobrej roboty. I nawet jeśli jego zawodnicy nie znajdą się w czołowej czwórce, która walczyć będzie o mistrzowski tytuł, to i tak 52-letni Włoch, w przeszłości jeden z najbardziej utytułowanych siatkarzy tego kraju, zasługuje na wielkie uznanie. I bardzo prawdopodobne, że w kolejnym sezonie zobaczymy go w znacznie bogatszej Zaksie, którą z końcem rozgrywek opuści nowy trener reprezentacji Polski, rodak Gardiniego, Ferdinando De Giorgi. Z medialnych informacji wynika, że Andrea Gardini jest już po słowie z prezesem Zaksy Sebastianem Świderskim.
Na razie jednak najważniejsza dla niego jest jak najlepsza gra Indykpolu. W sobotę siatkarze z Olsztyna zmierzyli się ze Skrą. I kto wie, jak zakończyłoby się to arcyważne spotkanie, gdyby nie dali sobie wyrwać zwycięstwa w pierwszym secie (27:29). W drugim było już znacznie gorzej (15:25) i gdy wydawało się, że Skra wróci do Bełchatowa z kompletem punktów, Indykpol się odrodził. Wygrał dwa kolejne sety (25:22, 25:19) i doprowadził do tie-breaka, w którym lepsi (15:9) okazali się jednak goście.