"Rzeczpospolita": Mówił pan, że w Kanadzie, gdzie był pan selekcjonerem, panowały cisza i spokój, dziennikarze nie zaglądali przez ramię. Witamy w Polsce. Zatęsknił pan za naszą otoczką siatkówki?
Stephane Antiga: To w żadnym razie nie było narzekanie, tylko stwierdzenie faktu. Promowanie siatkówki – w Kanadzie czy w Polsce – to nasz obowiązek. Lubię to robić i uważam, że tak powinni się zachowywać wszyscy zawodnicy, trenerzy, pracownicy klubu, żeby na trybuny przychodziło jak najwięcej fanów. Ale chciałem wrócić do Polski i polskiej ligi, czuję się tutaj jak w domu. Cieszę się, że jestem w Warszawie i biorę udział w nowym projekcie. Nasz sponsor Onico i my sami jesteśmy bardzo ambitni, a to dobrze wróży.
W Kanadzie siatkówka w mediach nie istnieje?
Tam to ja musiałem dzwonić do dziennikarzy. Kiedy po raz pierwszy usłyszałem o tym od władz federacji, byłem zaskoczony, a potem okazało się, że to jeden ze sposobów na promowanie siatkówki w Kanadzie.