Poza Serbami Polacy zagrają w grupie ze Słowacją i Danią. Do kolejnej fazy awansują aż trzy drużyny, które zmierzą się z czołową trójką z grupy B (Niemcy, Czechy, Szwecja i Macedonia). Dwa najlepsze zespoły z drugiej fazy grupowej zagrają w półfinałach.
– Najważniejsze będzie spotkanie z Serbią. Gospodarze turnieju przez lata nie osiągnęli sukcesów, ale będą grali przed własną publicznością, w dodatku w meczu otwarcia – mówi kapitan drużyny Grzegorz Tkaczyk. Ze Słowacją Polacy zazwyczaj sobie radzą, Dania to najtrudniejszy rywal pierwszej fazy, aktualny wicemistrz świata, obok bezkonkurencyjnej ostatnio Francji jeden z faworytów turnieju.
Po ostatnim meczu mistrzostw świata w Szwecji wydawało się, że to koniec przesłodzonego w mediach porozumienia Wenta – zawodnicy. Piłkarze ciągle podkreślali rolę, jaką w ich sukcesach odgrywała przyjaźń. Niektórzy wspólnie z rodzinami jeździli na urlopy, a później na boisku jak muszkieterowie szli w bój jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Karol Bielecki na boisku stracił oko, Bartłomiej Jaszka grał połowę meczu ze złamaną ręką. To porozumienie dusz wydawało się kończyć. Wenta na treningach krzywo patrzył na Lijewskiego i Bieleckiego. Po turnieju w Szwecji wszyscy mówili o tym, że muszą od siebie odpocząć.
Powiew młodości
Ale teraz wróciła wiara. – Nie ma z nami Szmala, Jurasika czy Siódmiaka, czyli bardzo ważnych zawodników, którzy mieli wpływ na drużynę, ale atmosfera nadal jest wspaniała. Czujemy się jak zespół, jedziemy do Serbii pełni wiary – przekonuje Tkaczyk.
Wenta wyciszył się medialnie. Nie proponuje graczom pójścia na piwo, nie pokazuje twarzy w reklamie ubezpieczeń. Przewietrzył skład – ostatnio furorę robił kołowy, najmłodszy w drużynie Kamil Syprzak.
Przez ostatnie lata Polacy byli doświadczoną drużyną, zaprawioną w bojach i potrafiącą wytrzymać próbę nerwów w ostatnich sekundach. Teraz trener dosypał szczyptę młodości. Być może niezbędną, by znowu odnieść sukces.