Rz: Jest pan zadowolony z występu swoich zawodników w meczu z Argentyną czy raczej tylko z samego rezultatu?
Michael Biegler: Przede wszystkim cieszę się, że wygraliśmy i zdobyliśmy dwa punkty. Początek meczu był w naszym wykonaniu naprawdę dobry. Byliśmy w pełni skoncentrowani na tym, co musimy zrobić, by go wygrać. Daliśmy Argentyńczykom rzucić sobie jedną bramkę mniej niż Dania i dzięki temu wygraliśmy. Argentyńczycy nabrali ogromnej pewności siebie po remisie z Danią w pierwszym meczu.
Gorzej jednak od obrony tym razem wyglądał nasz atak.
Nie jestem zadowolony z poziomu koncentracji zawodników w ataku. W obu spotkaniach mieliśmy naprawdę dobre początki, jeśli chodzi o ofensywę. Dziennikarze często nam zarzucają, że nie mamy żadnego pomysłu na atak. To nieprawda. Póki graliśmy według planu, byliśmy skuteczni i zdobywaliśmy bramki. Pojawia się problem w mentalności zawodników. W piłce ręcznej potrzeba dużo emocji i agresywności w grze obronnej, tak jak z Argentyną, ale w ofensywie niezbędna jest koncentracja i chłodna głowa.
W ostatnich dziesięciu minutach pierwszej połowy z Argentyną nasza drużyna zdobyła tylko jedną bramkę. To katastrofalny rezultat.
Nagle każdy miał swój pomysł na rozegranie akcji, nagle każdy chciał wszystko zrobić sam. Tak to nie działa. Musimy się trzymać naszego planu – skoro na początku meczu przynosił rezultat, to dlaczego go nagle porzucamy? Dlaczego każdy chce zrobić wszystko po swojemu? Takie właśnie pytania do zawodników padły w przerwie.
Czyli zadanie, które czeka pana przed spotkaniem z Rosją, to znalezienie tego balansu między emocjami w obronie a chłodną głową w ataku?
Tak. A to bardzo trudne. Ale musimy się tego nauczyć.
Niepokoi pana, że oba mecze mistrzostw kończyliśmy z dwoma zawodnikami ukaranymi dwuminutowymi karami, grając czterech na sześciu?