Wynik pierwszego meczu w ERGO Arenie (28:29) był jak zimny prysznic, bo Słowacja to nie jest nawet europejski średniak. Do takich wyników polscy kibice powinni się jednak przyzwyczaić. Pokolenie orłów Wenty dawno już zeszło z parkietów, a następców nie widać. Niewielu polskich zawodników gra w liczących się klubach europejskich, a nawet w dwóch naszych eksportowych drużynach Industrii Kielce i Orlen Wiśle Płock gwiazdami są obcokrajowcy.
Zmiana selekcjonera na razie niewiele pomogła. Marcin Lijewski próbuje, szuka, ale zbyt wielkiego pola manewru nie ma. Przed tymi meczami miał dodatkowe kłopoty, Kontuzji w meczu Ligi Mistrzów doznał Michał Olejniczak, zgrupowanie opuścił Michał Daszek. Brakowało też Szymona Sićki, Arkadiusza Ossowskiego i Piotra Jędraszczyka.
Mimo to nikt nie wyobrażał sobie, by z tak słabym rywalem Polska sobie nie poradziła. W styczniowym sparingu pokonaliśmy Słowaków 18 bramkami, więc porażka w pierwszym meczu wywołała szok. Na szczęście w rewanżu było już dużo lepiej.
Czytaj więcej
Tałant Dujszebajew to nie jest zwykły najemnik, ale trener, za którym piłkarze ręczni idą w ogień, nawet jeśli czasami muszą usłyszeć kilka gorzkich słów. W Kielcach zbudował sobie taką pozycję, że nikt nie wyobraża sobie drużyny bez niego.
Lijewski postawił w bramce na młodego Marcela Jastrzębskiego i to była dobra decyzja. Młody bramkarz odbił w pierwszej połowie kilka ważnych piłek, czym dodawał kolegom otuchy. Raz obronił trudny rzut, gdy Polacy pogubili się przy zmianach, za chwilę zatrzymał Słowaka, gdy graliśmy w osłabieniu.