Zawodnicy mistrzów Polski przed wylotem do Kolonii zapowiadali jasno. Sam udział w grze o zwycięstwo w Lidze Mistrzów ich nie zadowalał. Jechali do Niemiec po to, by zdobyć trofeum, a pierwszym krokiem do tego było pokonanie francuskiego PSG. Mobilizacja była pełna. W ostatnim tygodniu z kontuzjami zmagali się Arciom Karaliok, Micał Olejniczak i Igor Karacić, ale wszyscy wybiegli na parkiet Lanxess Areny. Na takie mecze czeka się przez cały sezon, nikt ich nie odpuści, jeśli tylko dostanie zielone światło od lekarzy i jest w stanie ustać na nogach.
Nie było też śladu po kłopotach organizacyjnych - w końcu przez kilka miesięcy nie było wiadomo, czy drużyna przetrwa, kiedy wycofał się główny sponsor. Do Veszprem został sprzedany tylko Nadim Remili, co pozwoliło podreperować budżet, a reszta składu została w Kielcach. Wydaje się, że silniejsza niż kiedykolwiek.
Piłkarze Tałanta Dujszebajewa obronili mistrzostwo Polski i do Niemiec pojechali przekonani o własnej wartości. Nie byli już kopciuszkiem, jak jeszcze kilka lat temu, ale pełnoprawnym kandydatem do wygrania Ligi Mistrzów. W końcu przed rokiem grali w finale i dopiero po rzutach karnych ulegli wielkiej Barcelonie.
Teraz chcą napisać nową historię, tylko że paryżanie też chcieli to zrobić. Chociaż od wielu lat są najbogatszym klubem w Europie, to Ligi Mistrzów wygrać nie potrafią. Od początku meczu było widać, że obie drużyny bardzo chcą, ale najpierw zawodnicy musieli opanować nerwy. Po kilku nieudanych akcjach kielczanie pierwszego gola zdobyli dopiero w 4. minucie. Zdobył go Karalek, który przez 60 minut udowadniał jak ważnym jest graczem. Nie tylko był skuteczny w ataku (cztery gole do przerwy), ale też harował w obronie.