Reklama
Rozwiń

Mino Raiola: z kuchni na salony

Piłkarze go kochają, działacze nienawidzą, bo ograć go ciężko. Mino Raiola to jeden z najbardziej wpływowych agentów, zarabia lepiej niż gwiazdy futbolu.

Publikacja: 21.07.2019 21:58

Mario Balotelli i Mino Raiola, czyli dwóch piłkarskich ekscentryków

Mario Balotelli i Mino Raiola, czyli dwóch piłkarskich ekscentryków

Foto: Splash News/East News

Właśnie sprzedał z Ajaxu do Juventusu Matthijsa de Ligta. Tylko na tym transferze miał zainkasować około 10 mln euro. W ubiegłym roku „Forbes" podał, że w ciągu 12 miesięcy na jego konto wpłynęło 62,89 mln dolarów z tytułu prowizji.

Lepszymi wynikami w świecie futbolowych menedżerów mogli się pochwalić tylko Jorge Mendes (100,52 mln), reprezentujący Cristiano Ronaldo, oraz Jonathan Barnett (79,56 mln), którego klientem jest m.in. Gareth Bale. Żaden z nich jednak nie wzbudza tak dużych emocji jak Holender o włoskich korzeniach – urodzony w Salerno pod Neapolem, a wychowany w Holandii.

Obrazy Dalego

Przypomina członka mafijnej rodziny Soprano – tak opisał go kiedyś Zlatan Ibrahimović. Na pierwsze spotkanie ze Szwedem Raiola przyszedł w dżinsach i T-shircie. Ale to nie oryginalny strój, w którym załatwia biznesy (nie stroni od szortów i japonek), ani charakterystyczny brzuch, tylko troska o interes swój i swoich zawodników sprawiły, że porównywany jest do ojca gangsterskiej familii. O swoich piłkarzach opowiada ze szczególnym namaszczeniem.

– Z nim jest jak z obrazami Salvadora Dalego. Jego dzieła są rzadkie, więc warte ogromnych pieniędzy – przekonywał, negocjując rekordowy transfer Paula Pogby z Juventusu do Manchesteru United.

Ta transakcja odbiła się szerokim echem nie tyle ze względu na kwotę (105 mln euro), ale okoliczności, w jakiej do niej doszło. Pogba wracał do klubu, który cztery lata wcześniej opuścił za darmo. Raiola szydził, że umowy, jaką na Old Trafford zaproponowano nastoletniemu wówczas Francuzowi, nie podpisałby nawet jego pies chihuahua. Sir Alex Ferguson w rewanżu nazwał go gnojkiem mieszającym młodemu chłopakowi w głowie.

Pogba wyjeżdżał z Old Trafford jako rezerwowy, by wrócić jako najdroższy piłkarz świata. Raiola zagrał na nosie Fergusonowi. Wykorzystując fakt, że Szkot udał się na emeryturę, do Manchesteru wysłał też innych swoich podopiecznych: Ibrahimovicia i Henricha Mchitarjana, a rok później również Romelu Lukaku.

Bajki Disneya

Zdaniem „Football Leaks" tylko ze sprzedaży Pogby do kieszeni Raioli mogło trafić nawet 40 mln euro, czyli blisko połowa. Zwyczajowo agenci zarabiają 5–10 proc. sumy transferu.

Transakcja trafiła pod lupę FIFA. Okazało się, że superagent reprezentował wszystkie trzy strony: swojego piłkarza oraz obydwa kluby, w dodatku duńska gazeta „Politiken" twierdzi, że dotarła do dokumentów, z których wynika, że Juve miało zapłacić mu 27 mln euro za skuteczne podbijanie ceny za Francuza.

W maju FIFA ukarała go trzymiesięcznym zakazem wykonywania zawodu i kilka wielkich transferów stanęło pod znakiem zapytania. Ale Raiola odwołał się do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu. Wygrał i jeden z pierwszych letnich hitów mógł dojść do skutku. Mowa o wspomnianym już De Ligcie. Rewelacyjnego 19-latka chciało pół Europy. Po tygodniach spekulacji przeniósł się do Turynu (za 75 mln), choć pisano już, że porozumiał się z Barceloną.

– To brednie. Nawet Walt Disney by tego nie wymyślił. Nieważne, kto zabiegał o niego najbardziej. Włochy to po prostu najlepsze miejsce dla obrońcy – zaznacza Raiola, który przez kibiców Juve witany był równie gorąco jak De Ligt.

Nic dziwnego. To nie pierwszy utalentowany zawodnik, którego tu przyprowadził. Przed Pogbą byli jeszcze Ibrahimović i Pavel Nedved. – Matthijs jest równie ambitny co Zlatan. Pavlovi dorównuje pod względem pracowitości i mentalności. Może nawet go przewyższa – zachwala nastolatka jego agent.

Raiola ma wyjątkowy dar zjednywania sobie ludzi. Otwarty i towarzyski był od małego. Gdy więc do pizzerii jego ojca, znajdującej się nieopodal stadionu Ajaxu, przychodzili piłkarze i działacze klubu z Amsterdamu, nie brak mu było śmiałości, by zainicjować rozmowę. Znajomość siedmiu języków była bardzo przydatna.

– Angielskiego nauczyłem się jako dziecko – z bajek Disneya. Kiedy znasz holenderski, bardzo łatwo przychodzi zrozumienie niemieckiego i francuskiego, do którego hiszpański i włoski są całkiem podobne. Portugalskiego nauczyłem się na potrzeby negocjacji z Brazylijczykami – wylicza Raiola.

Posiadłość Capone

Zmysł do interesów miał w genach. Studiował prawo, pomagał rozkręcać rodzinny biznes (w kulminacyjnym momencie było to aż 11 knajp), jeszcze przed 20. urodzinami kupił restaurację McDonald's, by następnie odsprzedać ją z ogromnym zyskiem. Ale ciągnęło go do wielkiego świata futbolu. Kariery na boisku nie zrobił, próbował także sił jako dyrektor sportowy FC Haarlem.

Zdobyte kontakty i przebojowość sprawiły jednak, że sukcesy zaczął odnosić w roli menedżera. W pierwszej połowie lat 90. pośredniczył w sprzedaży kilku holenderskich piłkarzy do Włoch, w tym Dennisa Bergkampa z Ajaxu do Interu Mediolan.

Wkrótce rozpoczął pracę na własny rachunek. Ale nawet gdy przeprowadzał swoją pierwszą poważną transakcję – przejście Nedveda ze Sparty Praga do Lazio Rzym – nie przypuszczał pewnie, że dwie dekady później będzie stać go na posiadłość Ala Capone w Miami. Za bagatela 9 mln euro.

Można drwić z jego wyglądu i ubioru, nie tolerować wulgarnego języka i ekstrawaganckiego stylu bycia, ale nie można powiedzieć, że jest leniem, któremu pieniądze same wpadają do kieszeni. Szacunku do pracy stara się też uczyć swoich zawodników. Z różnym efektem.

Ibrahimoviciowi już na pierwszym spotkaniu oświadczył, że – by zostać najlepszym graczem na świecie – będzie musiał zasuwać na treningach, ponieważ jego statystyki to śmieci. Zasugerował także, by pozbył się wszystkich drogich gadżetów, odciągających uwagę od futbolu. Jako jeden z nielicznych potrafił okiełznać rozbuchane ego Szweda. Do dziś są przyjaciółmi.

Gorzej poszło mu z poleconym przez Zlatana Mario Balotellim. – Gdyby miał umysł Ibrahimovicia, na półce Leo Messiego znajdowałoby się teraz mniej Złotych Piłek – przekonuje Raiola.

Wie, jak zaspokoić oczekiwania mediów, zwłaszcza tych tabloidowych. Nie uznaje żadnych autorytetów. Pepa Guardiolę wyzywał od tchórzy, bo jego zdaniem Hiszpan nie traktował Ibrahimovicia tak, jak ten na to zasłużył. – Zrobiłby Barcelonie przysługę, gdyby zamknął się w szpitalu psychiatrycznym razem z Johanem Cruyffem – wypalił.

Zmieniać się Raiola nie zamierza, ale niedawno pojawiła się informacja, że zatrudnił Enricę Tarchi – guru public relations, przez ostatnie dwie dekady dbającą o pozytywny obraz Juventusu w mediach. Chce ocieplić wizerunek swojej agencji nadszarpnięty po wycieku materiałów znanych jako „Football Leaks".

Piłka nożna
Żegluga bez celu. Michał Probierz przegranym roku w polskiej piłce
Piłka nożna
Koniec trudnego roku Roberta Lewandowskiego. Czas odzyskać spokój i pewność siebie
Piłka nożna
Pokaz siły Liverpoolu. Mohamed Salah znów przeszedł do historii
Piłka nożna
Real odpalił fajerwerki na koniec roku. Pokonał Sevillę 4:2
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Piłka nożna
Atletico gra do końca, zepsute święta Barcelony
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku