Żeby był ze mnie pożytek

Rozmowa: Jacek Krzynówek o problemach w Wolfsburgu, ofercie z Wisły i przygotowaniach do Euro 2008

Aktualizacja: 07.01.2008 16:29 Publikacja: 07.01.2008 02:01

Żeby był ze mnie pożytek

Foto: Rzeczpospolita

Rz: Dogadał się pan już w sprawie transferu z Wisłą Kraków, a mimo to jedzie na obóz przygotowawczy z Wolfsburgiem. To w końcu wraca pan do Polski czy nie?

Jacek Krzynówek: Po świąteczno-noworocznej przerwie wróciłem do klubu, w którym jestem zatrudniony i który ciągle przecież płaci mi pieniądze. Nie ukrywam, że Wisła poważnie się mną interesuje, ale wbrew temu, co podają media, wcale nie dogadaliśmy się w sprawie kontraktu. Ponieważ w Wolfsburgu obowiązuje mnie jeszcze półtoraroczna umowa, nie mogę pertraktować po cichu z innymi klubami, bo pewnie spotkałaby mnie za to duża kara finansowa.

To zapytam inaczej: daleko jest do porozumienia pomiędzy Wisłą a Wolfsburgiem?

Problem jest jeden, za to znaczący. Nie mam oficjalnej zgody na transfer, trener Felix Magath unika jednoznacznej odpowiedzi, czy jestem mu jeszcze potrzebny. Poza tym na pewno nikt nie odda mnie za darmo i gdyby Wisła rzeczywiście chciała mnie sprowadzić, musiałaby się liczyć z dużym jak na polskie warunki wydatkiem.

Podobno chciałby pan wrócić, ponieważ zależy panu, by córka Wiktoria rozpoczęła naukę w polskiej szkole.

To jest oczywiście ważne, ale na pewno nie decyduje o mojej dalszej karierze. Nic się nie stanie, jeśli jeszcze przez kilka lat pogram za granicą. Nie jestem piłkarzem, który może powiedzieć: chcę grać tu, a tam nie. Jestem tylko piłkarzem, który po prostu chce grać. Zapewniam, że wszyscy wtedy będą zadowoleni. I ja, i klub, który da mi szansę, i reprezentacja Polski.

Może trzeba poprosić Magatha o poważną rozmowę? Zaprosić go na obiad i powiedzieć o wszystkich problemach?

Najgorsze jest to, że nie wiem, na czym stoję. Tylko słaby zawodnik zaprasza trenera na obiad czy herbatę. Ja nie muszę nigdzie z nim chodzić, bo jestem na tyle dobry, że mogę go przekonać do siebie na treningach. Staram się to robić, od kiedy przyszedł do klubu, ale nie wiem, czy robię to za słabo, czy może po prostu Magath nie chce tego zobaczyć.

Przez jakiś czas mówiło się, że trafi pan do Olympiakosu Pireus. Jako „dziecko Bundesligi” poradziłby pan sobie w innej zagranicznej lidze?

Oczywiście, bo tam nie wymagaliby ode mnie niczego innego ponad to, co kocham. Gra w piłkę to całe moje życie. Sprawia mi przyjemność, nie czuję się ani stary, ani wypalony. Uważam, że mam umiejętności, które sprawiają, że ciągle mógłbym być wzmocnieniem jakiejś drużyny. Z tego co wiem, Olympiakos sprowadził już jednak kogoś innego, występującego na mojej pozycji, więc do Grecji raczej nie trafię. Jedyne, czego bym teraz chciał, to aby decyzja o mojej przyszłości została jak najszybciej podjęta. Chcę wiedzieć, czy mogę odejść do innego klubu, a jeśli nie – to znaczy, że mam walczyć o miejsce w Wolfsburgu.

Kiedy wrócił pan szybciej ze zgrupowania reprezentacji Polski, Magath wypowiadał się o panu w samych superlatywach. Dlaczego znowu pana nie dostrzega?

Decyzję o powrocie do klubu zaraz po meczu z Belgią, a przed wyprawą na ostatnie spotkanie do Belgradu z Serbią, podjąłem wspólnie z Leo Beenhakkerem. Trenerowi Wolfsburga rzeczywiście się to spodobało, ale nie powiedział mi o tym w cztery oczy, tylko na łamach prasy określał mnie słowem „profesjonalista”. Myślałem, że wszystko się jakoś ułoży, ale dwa tygodnie później, mimo że ze zdrowiem nie miałem kłopotów, usiadłem na trybunach. Teraz przez trzy dni trenowaliśmy na boiskach klubowych, a w poniedziałek lecimy do Faro w Portugalii na obóz.

Letnie zgrupowanie wspominał pan jako najcięższe w życiu. Teraz znowu zapowiada się taki wysiłek?

Przeżyłem tamten obóz, przeżyję i ten, ale już po trzech dniach w Wolfsburgu można mieć dość wszystkiego. Przyzwyczaiłem się do tego, że ludzie często mnie skreślali, jak na przykład w Polsce po ostatnich mistrzostwach świata. Przyzwyczaiłem się jednak i do tego, że zawsze im udowadniałem, że zrobili to za szybko. Jeśli po powrocie z Faro Magath powie mi: „Jacek, nie potrzebuje cię”, to się wcale nie pogniewam. Poradzę sobie. Nawet jeśli nie znajdę już innego klubu, to pracę i płacę przez najbliższe półtora roku mam zapewnioną.

A mistrzostwa Europy, które zaczynają się już za pół roku? Będzie pan kolejnym klubowym rezerwowym w reprezentacji Polski?

A co ja mogę zrobić, jeżeli każą mi zostać? Jesienią w klubie zagrałem w dziesięciu meczach, ale tylko dwa razy po 90 minut. Nie miałem luzu psychicznego, a w kadrze jednak jakoś wychodziło. Oczywiście, że chciałbym uniknąć siedzenia na ławce. Przed poprzednim turniejem takie same problemy miałem w Bayerze Leverkusen i wiem, że to zawsze ma negatywny wpływ na zawodnika. Teraz nie chciałbym zrobić takiego błędu i jeśli w Wolfsburgu dadzą mi do zrozumienia, że na wiosnę znowu nie mam szans na występy w pierwszym składzie, chcę szukać nowego pracodawcy.

Rozmawiał pan o swoich problemach z Beenhakkerem?

Przed świętami dzwonił do mnie Bogusław Kaczmarek, ale wtedy aktualna była jeszcze propozycja z Olympiakosu. Od tamtej pory niestety nic się nie zmieniło. Chciałbym zacząć się już mentalnie przygotowywać do mistrzostw Europy, skupić się tylko na grze w klubie, a nie na myśleniu o tym, co będzie dalej. Grupę wylosowaliśmy przecież nie najgorszą i warto byłoby pokazać całej Europie, że Polacy potrafią grać w piłkę. Tyle że sam muszę zadbać o to, by kadra miała ze mnie pożytek.

Piłka nożna
Manchester City znalazł zastępcę dla Rodriego. Kim jest Nico Gonzalez?
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Piłka nożna
Krzysztof Piątek w Stambule. Znów odpala pistolety
Piłka nożna
Premier League. Wielki triumf Arsenalu, Manchester City powoli ustępuje z tronu
Piłka nożna
Najpierw męki, później zabawa. Barcelona wygrała, pomógł Robert Lewandowski
Piłka nożna
Drugi reprezentant Polski w Interze. Dlaczego Nicola Zalewski chce grać z Piotrem Zielińskim?