Piłkarze poszli w miasto

Henryk Kasperczak, były trener reprezentacji Senegalu o nieoczekiwanej dymisji w czasie Pucharu Narodów Afryki

Publikacja: 12.02.2008 04:04

Piłkarze poszli w miasto

Foto: Fotorzepa, Tomasz Żurek żurek Tomasz Żurek

Rz: W niedzielę zakończyły się w Ghanie mistrzostwa Afryki. Reprezentację Senegalu wymieniano wśród faworytów, a nie wyszła nawet z grupy. Jak się czuje w takiej sytuacji trener, który ją do takiego występu przygotował?

Henryk Kasperczak: Czuję niesmak i dyskomfort, ponieważ zwykłem firmować coś, co dobrze się kojarzy. W tym wypadku nie mogę tego zrobić. Zawodnicy zagrali zupełnie inaczej, niż można się było spodziewać. Znacznie poniżej swoich możliwości, bez serca.

Pamiętam fragmenty pierwszego meczu, z Tunezją, w którym najpierw Senegal stracił bramkę, potem strzelił dwie, zmarnował kilka bardzo dobrych okazji, a w końcówce dał sobie wbić gola, który nie powinien paść, i stracił punkt. Pomyślałem sobie, co pan musiał czuć na ławce, widząc nonszalancję piłkarzy.

To nie o to chodzi. Rozumiem, że takie sytuacje się zdarzają. Bramki zdobywa się i traci w różnych okolicznościach, raz ma się szczęście, innym razem nie. To wszystko można jeszcze zrozumieć. Kiedy jednak patrzyłem, jak moi piłkarze zachowują się w drugim meczu, z Angolą, zacząłem podejrzewać, że coś jest nie tak. Dobrzy zawodnicy popełniali błędy, jakich normalnie nie robią. Przegraliśmy 1:3, a ponieważ był to mecz w praktyce decydujący o awansie, uznałem, że moja praca z nieodpowiedzialnymi piłkarzami nie ma sensu. I dlatego od razu podałem się do dymisji. Jeśli tylko ja mam brać odpowiedzialność, to dziękuję.

A wie pan, skąd wzięły się te błędy? Może zbyt pochopnie podjął pan decyzję o rezygnacji. Nawet najlepsi czasami nie trafiają w piłkę, kiedy trzeba.

Błędy wzięły się z niesportowego trybu życia, jak to się zwykło ogólnikowo określać, i z kiepskiej atmosfery w kadrze. Wieczorami zawodnicy wychodzili się bawić i to nawet w przeddzień meczów. Robili to nawet wtedy, kiedy mieli nóż na gardle. Gdyby wygrali w ostatnim meczu z RPA, mieliby jeszcze szansę na awans. Okazało się, że nawet w takiej sytuacji trzej piłkarze poszli w miasto. I to tacy, od których wiele zależy. W dodatku powszechnie znani – napastnik El Hadji Diouf z Boltonu, bramkarz Tony Sylva z Lillle i pomocnik Ousmane N’Doye z Academiki Coimbra. W ostatnim meczu, z RPA, Senegal prowadził już mój asystent. Zremisował 1:1 i drużyna odpadła.

Czy pijaństwo wśród piłkarzy afrykańskich to jest nowy problem?

Nie nazwałbym tego problemem. Czasami im się zdarza i tak było zawsze, od kiedy pamiętam. Nie łączyłbym tego z faktem, że od kiedy Afrykanie przenieśli się do klubów europejskich, to przejęli zwyczaje panujące w tej części świata. To jest kwestia odpowiedzialności, a nie pochodzenia zawodnika.

I właśnie to wpływało na atmosferę w kadrze Senegalu?

To także. Są nowe zjawiska, sprawiające, że między zawodnikami urywają się więzi. Kiedy w roku 1994 prowadziłem na mistrzostwach Afryki Wybrzeże Kości Słoniowej, miałem w kadrze tylko trzech piłkarzy grających w klubach zagranicznych: Joela Tiehi z Le Havre, Serge’a Maguy z Atletico Madryt i Ahmada Quattarę z Young Boys Berno. Pozostali byli kolegami z dwóch klubów Abidżanu. To była rodzina połączona wspólnym celem. Zajęliśmy wtedy trzecie miejsce. W dzisiejszej reprezentacji Senegalu nie było ani jednego gracza z klubu senegalskiego. A ponieważ jedni trafili do klubów lepszych, inni do słabszych, zaczęli sobie nawzajem zazdrościć. Do tego doszły różnice pokoleniowe – starsi nie akceptowali młodych i konflikty gotowe. Potem ich efekty widać było na boisku. Chciałem odmłodzić drużynę, ale pomału, bez rewolucji. Niestety, nie zdążyłem.

Czy takimi sytuacjami można tłumaczyć czasami niespodziewane porażki innych afrykańskich reprezentacji złożonych ze znanych piłkarzy?

Mogę mówić o tym, czego byłem świadkiem. Ale myślę, że tak, bo europejscy trenerzy większości innych drużyn znaleźli się w sytuacji podobnej do mojej. Oni też nie mieli czasu na przygotowania ani większego wpływu na to, co się dzieje wewnątrz kadr.

To w jaki sposób przygotowywał pan drużynę do turnieju?

Mieszkałem w Paryżu, skąd jeździłem na mecze klubów, w których grali kandydaci do reprezentacji. Po całej Francji, do Anglii i innych krajów. Robiłem to samo, co Leo Beenhakker z naszą reprezentacją.

Prowadził pan reprezentacje na pięciu różnych turniejach o Puchar Narodów Afryki. Co zmieniło się w afrykańskim futbolu w ciągu ostatnich kilkunastu lat?

Wraz z przeniesieniem się najlepszych graczy do Europy zwiększyła się ich wartość. Do swoich wrodzonych cech – szybkości, sprawności, panowania nad piłką – dodali to, czego nauczyli się od trenerów w klubach. Czyli kulturę taktyczną i zawodowe podejście do obowiązków, co zresztą, jak widać na przykładzie moich zawodników, jeszcze nie jest powszechne. Jakkolwiek by było, siła afrykańskiego futbolu rośnie. Piłkarze muszą jednak zrozumieć, że same gwiazdy nie czynią jeszcze zespołu.

Czy dlatego turnieju nie wygrała żadna z reprezentacji złożonych z wielkich gwiazd, ale Egipt mający zawodników głównie ze swojej ligi i egipskiego trenera?

Być może. Egipcjanie obronili tytuł, a jak ktoś zwycięża drugi raz z rzędu, to nie może być przypadkiem. Oni mają silną ligę z trzema mocnymi klubami – Al Ahly, Zamalek i Ismailą. Zawodnicy, którzy wyjechali za granicę, są wzorami dla młodych, grają dobrze technicznie i wzorowo z kontrataku. Czuje się, że tworzą grupę, którą łączy wspólny cel. I dlatego zwyciężyli.

- Urodzony 10 lipca 1946 r. w Zabrzu.

- Piłkarz Stali Zabrze (1959 – 1966), Stali Mielec (1966), Legii Warszawa (1967 – 1968), Stali Mielec (1968 – 1978), FC Metz (1978 – 1979). 63-krotny reprezentant Polski (1973 – 1978). Dwukrotny uczestnik mistrzostw świata (1974 – 3. miejsce, 1978 – 5. – 8. miejsce), wicemistrz olimpijski (1976, Montreal). Piłkarz Roku 1976 w Polsce (wg tygodnika „Piłka Nożna”). Trener Roku 1990 we Francji.

- Kariera trenerska: FC Metz (1979 – 1984, Puchar Francji), St. Etienne (1984 – 1987), Racing Strasbourg (1987 – 1989), Racing Matra Paryż (1989 – 1990, finał Pucharu Francji), Montpellier HSC (1990 – 1992, 1/4 Pucharu Zdobywców Pucharów), OSC Lille (1992 – 1993), Wybrzeże Kości Słoniowej (1993 – 1994, 3. miejsce w Pucharze Narodów Afryki 1994), Tunezja (1994 – 1998, wicemistrz Afryki 1996, udział w igrzyskach olimpijskich Atlanta 1996, 1/4 PNA 1998, finały mistrzostw świata Francja 1998), SC Bastia (1998), Al-Wasl (1999 – 2000, Zjednoczone Emiraty Arabskie), Maroko (2000), FC Shenyang (2000 – 2001, Chiny), Mali (2001 – 2002, 4. miejsce PNA), Wisła (2002 – 2005, trzy tytuły mistrza Polski, dwukrotnie Puchar Polski, 1/8 rozgrywek o Puchar UEFA), Senegal (26.06.2006 – 28.01.2008).

Absolwent Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie. Żonaty, pięcioro dzieci. Mieszka w Krakowie i w Saint Etienne.

Rz: W niedzielę zakończyły się w Ghanie mistrzostwa Afryki. Reprezentację Senegalu wymieniano wśród faworytów, a nie wyszła nawet z grupy. Jak się czuje w takiej sytuacji trener, który ją do takiego występu przygotował?

Henryk Kasperczak: Czuję niesmak i dyskomfort, ponieważ zwykłem firmować coś, co dobrze się kojarzy. W tym wypadku nie mogę tego zrobić. Zawodnicy zagrali zupełnie inaczej, niż można się było spodziewać. Znacznie poniżej swoich możliwości, bez serca.

Pozostało 92% artykułu
Piłka nożna
Loteria wizowa. Z kim zagra Polska o mundial w 2026 roku?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Piłka nożna
Guardiola szuka leku na kryzys Manchesteru City
Piłka nożna
Co czeka Jagiellonię i Legię w Lidze Konferencji? Tabela po 5. kolejce
Piłka nożna
Koniec wspaniałej passy Legii w Lidze Konferencji. Co z awansem do 1/8 finału?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Piłka nożna
Bezwzględna Barcelona. Niespodziewany bohater meczu w Dortmundzie