Samokrytyka niektórych zawodników Wisły i Korony po piątkowym meczu była nawet przesadzona. Spotkały się dwie dobre drużyny, widzieliśmy sporo walki i niezłych akcji. Jeśli sami piłkarze mówią, że mogło być lepiej, to dobrze o nich świadczy. Lepiej powinno być, kiedy Radosław Matusiak i Wojciech Łobodziński zaczną się rozumieć z partnerami. W dodatku Matusiak musi nadrobić stracony rok, w ciągu którego rozegrał niewiele meczów. Wszyscy razem muszą dać sobie czas.

W innej sytuacji jest Wojciech Kowalewski. Jako bramkarz powinien szybciej wrócić do formy. Ta pozycja była do tej pory w Koronie jedną z najsłabszych. Sprowadzenie Kowalewskiego powinno być dużym wzmocnieniem, bo to będzie prawdopodobnie najlepszy bramkarz na polskich boiskach.

Szkoda, że „dla dobra sprawy” Korona nie wygrała. Liga byłaby ciekawsza. Ale kto miałby gonić Wisłę? Czy zwycięstwo Groclinu nad Legią może być początkiem dobrych tygodni dla drużyny z Wielkopolski i złych dla Legii? Za wcześnie na takie opinie. Kiedy te drużyny grały ze sobą w rundzie jesiennej, warszawianie wygrali 1:0, ale mieli bardzo dużo szczęścia. Wtedy to było trzecie z rzędu zwycięstwo Legii. Teraz wicelider miał szczęście, że stracił tylko jedną bramkę. Zresztą, jak na ironię losu, strzelił ją jedyny warszawiak na boisku – Piotr Rocki. Jeden z tych piłkarzy, którzy dodają lidze uroku. On nigdy nie udaje, że gra. Czy wychodzi na boisko w pierwszej jedenastce, czy z ławki, zawsze daje z siebie wszystko, co ma najlepszego. Kiedyś Legia zastanawiała się nad sprowadzeniem go na Łazienkowską, ktoś tam jednak uznał, że Rocki jest za niski. Na Grodzisk jest akurat. Drobniejszy od niego Adrian Sikora strzelił już dla Groclinu w tym sezonie osiem bramek.

W pierwszej kolejce nie było niespodzianek. Może jest nią tylko dopiero drugi w całym sezonie remis Cracovii, w dodatku na swoim stadionie, z jedną z najsłabszym drużyn – Polonią. Trener Stefan Majewski dał się wreszcie namówić na zmianę ustawienia piłkarzy. Zamiast trzech obrońców wystawił czterech, ale poziom gry się od tego nie podniósł. Dlatego gorzko brzmiał pomeczowy komentarz trenera, że to nie system decyduje o jakości gry. Majewski nie powiedział wprost, co myśli o zaangażowaniu swoich zawodników, ale musiał o tym myśleć.

Siedem bramek na stadionie w Łodzi bardziej świadczy o słabości obrońców niż klasie strzelców. I o Widzewie, który się nie poddaje. O poziomie ligi świadczy też to, że mecz Zagłębia z Bełchatowem nawet w zapowiedziach nie znalazł się na czołówkach. Obydwie drużyny grają bardzo przeciętnie. Tytuł mistrza i wicemistrza Polski już nie zobowiązuje.