Trudno stwierdzić, jaką drużyną jest teraz Legia. Dwa ostatnie mecze ligowe – z Piastem i Koroną – wygrała bez straty gola. Po obu Stefan Białas przepraszał jednak kibiców za to, że jego piłkarze byli słabsi od rywali.
Legia, która w przyszłym sezonie będzie już grać na nowym stadionie, potrzebuje europejskich pucharów tak samo jak zapowiadanych gwiazd. Jest na trzecim miejscu i chociaż do Lecha traci tylko dwa punkty, częściej ogląda się za siebie. Ruch wyczekuje na słabszy moment, by minąć ją w tabeli. Zespół Białasa ma jeden punkt przewagi, a to tyle co nic.
– Przypomina mi się, jak pisano o zmęczeniu zawodników Barcelony podróżą autobusem na mecz Ligi Mistrzów. Na naszych piłkarzach też te podróże się odbiją. Legia przyjedzie do nas po pięciodniowym odpoczynku. My gramy cztery mecze co trzy dni i jeszcze sobie pojeździmy po kraju – mówił w czwartek trener Ruchu Waldemar Fornalik.
Chorzowska drużyna (w sobotę możliwy jest powrót do gry Andrzeja Niedzielana) wyeliminowała Legię, prowadzoną już przez Białasa, w ćwierćfinale Pucharu Polski. Trener Legii zapewnia jednak, że nie myśli o sobotnim spotkaniu jako o rewanżu ani meczu o życie. Niczym Adam Małysz powtarza, że jego piłkarze nie patrzą dalej niż jeden mecz w przód.
Wisła i Lech walczące o mistrzostwo wychodzą na ostatnią prostą. Drużyna z Poznania od dłuższego czasu tylko goni, w roli uciekającego doskonale czuje się Wisła, która chyba nie da sobie wyrwać trzeciego tytułu z rzędu. Piłkarze Henryka Kasperczaka w piątek grają z Koroną Kielce, Lech w niedzielę jedzie do Wrocławia na mecz ze Śląskiem, który nie wygrał od dziewięciu spotkań.