32 drużyny z całego świata przyleciały do Stanów Zjednoczonych, by powalczyć o trofeum i miliard dolarów do podziału w turnieju, który od początku budził kontrowersje.
Piłkarze narzekali, że nie będą mieli czasu na odpoczynek po coraz bardziej wymagającym sezonie. Kibice chyba też już mają przesyt, skoro amerykańskie stadiony świecą na razie pustkami. Według danych FIFA frekwencja wynosi 52 procent i nie jest gorsza tylko dlatego, że władze światowej piłki znacznie obniżyły ceny biletów, a część wejściówek postanowiły rozdać.
Javier Tebas krytykuje klubowe mistrzostwa świata
Widownię, co nie jest zaskakujące, przyciągają przede wszystkim wielkie firmy. Mecz triumfatora Ligi Mistrzów Paris Saint-Germain z Atletico Madryt (4:0) w Pasadenie oglądało ponad 80 tys. osób, a Realu z Al-Hilal (1:1) w Miami - ponad 60 tys. Ale już spotkanie Chelsea z Los Angeles FC (2:0) w Atlancie zobaczyło nieco ponad 20 tys. kibiców.
Czytaj więcej
Za nieco ponad 50 dni rusza w USA klubowy mundial. FIFA kusi wielkimi nagrodami, ale kluby obawia...
- Widziałem 25 minut tego meczu, to wyglądało jak przedsezonowy sparing, nie dostrzegłem w ogóle intensywności na boisku. Dopilnuję, aby nie odbyły się już żadne klubowe mistrzostwa świata - krytykował rozgrywki szef hiszpańskiej LaLigi Javier Tebas, wdając się w polemikę z Florentino Perezem.