Rzeczpospolita: Są dwie szkoły: pierwsza, że młody piłkarz powinien rozwijać się w ekstraklasie, coś osiągnąć, zanim wyjedzie za granicę. Pan wybrał drugą. Do Bayeru pojechał jako 19-latek po rozegraniu w lidze zaledwie 38 meczów. Młodszym kolegom doradzałby pan wyjazd jak najwcześniej z Polski?
Nie reprezentuję żadnej szkoły. Wszyscy teraz jesteśmy zakochani w drodze Roberta Lewandowskiego, który przed wyjazdem do Borussii został królem strzelców ekstraklasy, zdobył mistrzostwo, miał 22 lata, gdy zdecydował się na transfer. Ale jego przypadek wcale nie znaczy, że to wyjście optymalne dla każdego. Wojtek Szczęsny wyjechał jako nastolatek i zadebiutował w Arsenalu, gdy miał 20 lat. Szkoły są różne. Każdy powinien poczekać na moment, w którym poczuje się na siłach.
Pańska droga jest jednak nietypowa. Piłkarze, którzy wyjeżdżają, albo odnoszą sukces, albo odbijają się i wracają do Polski, by się odbudować, zaczynać od nowa. Pan się nie przebił w Niemczech, ale mimo to próbował dalej na Zachodzie.
Uważałem, że mam wystarczające umiejętności, żeby próbować. Gdybym nie wierzył w swój talent, może też bym wrócił. Ale wiedziałem, co potrafię, i uznałem, że nie ma sensu wracać.
Czyli może pan radzić, żeby po pierwszym niepowodzeniu spróbować jeszcze raz?