Po pierwszej kolejce meczów w grupie C Euro 2024, choć swego meczu nie wygrała ani Serbia, ani Słowenia, sytuacja obu ekip była całkiem przyzwoita. Serbowie przegrali minimalnie z Anglią (0:1), ale jeśli uznamy, że wicemistrzowie Europy tę grupę wygrają, wynik ten mieli wkalkulowany (inną sprawą jest rekordowo marny styl tego spotkania). Z kolei Słowenia niespodziewanie zremisowała 1:1 z Danią, a jej bohaterem narodowym został Erik Janža z Górnika Zabrze.
Euro 2024. Meczowi Słowenia - Serbia daleko do legendarnego boju Słowenia - Jugosławia
Słowenia debiutowała na wielkim turnieju 24 lata temu, podczas Euro 2000. To był turniej uznawany za jeden z najlepszych w historii, m.in. za sprawą wielu meczów z niesamowitymi zwrotami akcji. Wynik w dramatycznych okolicznościach „odwracały” m.in. Portugalia i Rumunia przeciw Anglii, Hiszpania przeciw Jugosławii, w końcu Francja w półfinale z Portugalią i w finale z Włochami. Na tak doskonałym tle trudno być zapamiętanym, a jednak meczowi Słowenii z Jugosławią się to udało. Słoweńcy w 57. minucie prowadzili już 3:0 (!), a jednak Jugosławii udało się zremisować 3:3. Na Euro 2024 trudno było liczyć na tak efektowną powtórkę, ale jednak spotkania o wysokiej temperaturze, za sprawą uczestników z Bałkanów, można było się nieśmiało spodziewać.
Pierwsza połowa była jednak jedną z najbardziej, o ile nie najbardziej senną podczas tego turnieju. Ktoś złośliwy mógłby napisać, że o jej poziomie świadczył fakt, że przedstawiciel Ekstraklasy (wspominany Erik Janža) był jednym z lepszym graczy na placu gry. Lepiej zorganizowani byli Słoweńcy, oni byli też trochę bliżej gola: krótko przed przerwą piłka po strzale Timiego Maxa Elšnika trafiła jednak w słupek. Z kolei był zawodnik Lechii Gdańsk i Legii Warszawa, Filip Mladenović, po tym jak w pierwszej połowie został ukarany żółtą kartką (a nie słynie z trzymania nerwów na wodzy), na drugą już nie wyszedł.
Euro 2024. Žan Karničnik ze wspaniałą akcją, wyrównanie Luki Jovicia
Na drugą część gry w końcu wyszli jednak Serbowie, tak się przynajmniej mogło wydawać, gdy w pięć minut po przerwie stworzyli trzy niezłe okazje. Aleksandar Mitrović nie popisał się jednak skutecznością (przegrał pojedynek z Janem Oblakiem), a my nigdy nie dowiemy się, w jakiej byłby formie, gdyby nie zamienił angielskiej Premier League na Al-Hilal z Arabii Saudyjskiej.