Jesień w Ekstraklasie. Atrakcyjna i coraz słabsza liga

Śląsk Wrocław prowadzi w tabeli Ekstraklasy, Jagiellonia Białystok jest druga. To dość zaskakująca kolejność na zakończenie roku, która sporo mówi o rozgrywkach.

Publikacja: 20.12.2023 03:00

Jacek Magiera powinien otrzymać nagrodę w nieistniejącej kategorii „Twarz rozgrywek”

Jacek Magiera powinien otrzymać nagrodę w nieistniejącej kategorii „Twarz rozgrywek”

Foto: PAP/Sebastian Borowski

„Przegląd Sportowy”, jak zawsze przed rozpoczęciem sezonu, spytał trenerów, jakie są ich typy. Żaden nie wymienił Śląska ani Jagiellonii nie tylko jako kandydata do tytułu, ale nawet do miejsca w „trójce”.

Jesień zaburzyła porządek rzeczy, w którym Legia Warszawa oraz Lech Poznań miały „z urzędu” miejsca na podium. Raków Częstochowa wmieszał się w to stosunkowo niedawno i nie wiadomo na jak długo.

Czytaj więcej

Legia Warszawa — AZ Alkmaar 2:0. Wiosna dla Legii

Ta przewaga na starcie wynikała przede wszystkim z możliwości finansowych.

Najwyższy budżet w Ekstraklasie ma Legia – 140 mln złotych. Lech jest o 20 mln biedniejszy, a różnice między tą dwójką a pozostałymi są kolosalne. Następni na liście, Pogoń Szczecin oraz Raków, są dwa razy uboższe niż Legia, stan posiadania Śląska to ok. 45 mln, a Jagiellonii – o 10 mln złotych mniej.

Ładna twarz Ekstraklasy

Na boisku tego nie widać, bo nie grają pieniądze, tylko piłkarze, a przygotowują trenerzy oraz inni fachowcy. Klubami zaś zarządzają menedżerowie, prezesi oraz dyrektorzy. Wszyscy oni z definicji powinni być kompetentni, ale nie zawsze są.

Sukces przychodzi, kiedy wszystkie te kategorie zawodowe potrafią ze sobą współpracować, pamiętając o proporcjach. Do tego trzeba fachowców i cierpliwości. Dlatego tak bardzo budująca jest pozycja Śląska. To pomysł autorski Jacka Magiery, który jest znany, ale nie wszędzie był rozumiany. Ktoś taki powinien co rok otrzymywać nagrodę w nieistniejącej jeszcze kategorii „Twarz rozgrywek”.

Magiera rozegrał w Ekstraklasie ponad 200 meczów, był mistrzem Europy juniorów i kapitanem reprezentacji U-17, która grała na mistrzostwach świata. To wzór kultury oraz przyzwoitości. On nie miał nawet numeru telefonu do „Fryzjera”. Zdobył z Legią tytuł mistrza Polski jako zawodnik oraz jako trener. W sposób naturalny na Łazienkowskiej rozpoczął pracę trenerską i ta Legia, której był wierny, bardzo nieelegancko go potraktowała.

W Śląsku też go zwolniono, a potem się z nim przeproszono. Z doświadczeniami z boiska i szatni na różnych poziomach Magiera jest jednym z najbardziej kompetentnych trenerów w kraju. Trzeba mu tylko pozwolić pracować na jego własnych warunkach.

Tak się stało w Śląsku i widać efekty. Na stadion wrócili kibice, ludzie chcą oglądać zawodników, o których wiedzą, że nie kalkulują i nie oszukują, a jeśli nawet stracą punkty, to dlatego, że przeciwnik był akurat lepszy lub miał więcej szczęścia. Zawodnicy, których osobiste rachuby bywają ważniejsze niż dobro drużyny, też to zrozumieli.

Czytaj więcej

Nie pasował do niego smutek. Zmarł Wojciech Łazarek

Erik Exposito, który jesienią należał do najlepszych zawodników ekstraklasy i z 14 golami w 19 meczach prowadzi na liście strzelców, był kiedyś przez Magierę odsunięty od drużyny. Miał nadwagę i usłyszał, że dopóki nie zrzuci zbędnych kilogramów, nie będzie grał. Exposito się nie dąsał, a dziś prawdopodobnie jest Magierze wdzięczny.

Śląsk nie gra pięknie, bo nie ma zbyt wielu zawodników, o których moglibyśmy powiedzieć, że są artystami, na których recitale się czeka. Tym większe uznanie dla trenera, który z grupy piłkarzy o średniej wartości, w większości Polaków, potrafił zbudować drużynę, która zajmuje pozycję lidera.

Nadchodzi młodość

Kiedy ocenia się Jagiellonię, też przede wszystkim należy oddać szacunek trenerowi. Dla Adriana Siemieńca to pierwsza praca na poziomie Ekstraklasy. Ma 31 lat, nie ma za sobą żadnej kariery piłkarskiej, a doświadczenia w roli pierwszego trenera – też znikome. Pracuje w Jagiellonii od kwietnia i okazuje się, że ma wyjątkowy talent. Jego drużyna wbiła przeciwnikom 45 bramek – najwięcej w lidze. Takie zespoły chce się oglądać.

Siemieniec jest dobrym przykładem zmian pokoleniowych. Do głosu dochodzą trenerzy, którzy ledwie przekroczyli trzydziestkę. Zazwyczaj nieznani jako piłkarze, mają jednak otwarte głowy i biorą pod uwagę co innego niż ich starsi koledzy. Dawid Szulczek (Warta) ma 33 lata, Dawid Szwarga (Raków) – 32.

40-letni Kamil Kuzera to przy nich wręcz senior. On ma ekstraklasową przeszłość, a jako trener radzi sobie jeszcze lepiej niż jako zawodnik.

Najpierw uratował Koronę przed spadkiem, teraz też nieźle mu idzie. Wprawdzie kielczanie są tuż nad strefą spadkową, ale z niedużymi pieniędzmi w kasie nie są w stanie walczyć o wyższe pozycje. Tym bardziej trzeba cenić ich za heroiczną walkę, po której wyeliminowali Legię z rozgrywek o Puchar Polski. A nawet dwie drużyny Legii, bo wcześniej wygrali z Legią II na jej boisku. Biorąc pod uwagę możliwości obydwu klubów, to jest dla Korony wyjątkowy powód do satysfakcji.

Jedyny as w Warszawie

To, że na czele tabeli są kluby, których nie stawiano w rzędzie faworytów, a różnice między drużynami są tak małe, że czasami jeden wygrany lub przegrany mecz może spowodować przesunięcie o kilka pozycji, to dobrze dla atrakcyjności rozgrywek, ale świadczy także o tym, że poziom znów się obniżył.

Czytaj więcej

Śląsk robi swoje, trzęsienie ziemi w Lechu

Zespoły tak bezbarwne jak Radomiak, Stal Mielec czy Widzew Łódź są w stanie napędzić stracha znacznie lepszym. Dobrze to o nich świadczy. Braki umiejętności wyrównują przygotowaniem fizycznym i ambicją, co zawsze się podoba.

Cieszymy się, że dzięki zwycięstwom Legii w Lidze Konferencji przybywa nam punktów w rankingu UEFA, ale nie oszukujmy się – to rozgrywki trzecie w hierarchii. Raków w Lidze Europy nie wygrał żadnego z sześciu meczów. Jego porażka w Sosnowcu z rezerwami Atalanty Bergamo 0:4 była zawstydzająca.

Gdyby Legia grała w Ekstraklasie tak jak w Lidze Konferencji, byłaby wyżej w tabeli, ale jej piłkarze od dawna chorują na manię wielkości, co objawia się tym, że zwykli czasami lekceważyć rywali.

Trener Kosta Runjaić jeszcze niedawno musiał drżeć o posadę. Bo też, chociaż jest przyzwoitym fachowcem, na Łazienkowskiej nie dokonał niczego wyjątkowego. Piłkarze wciąż grają, jak chcą, bo tam każdy uważa się za asa, a prawdziwy jest tylko jeden: Josue.

To wyjątkowa postać na tle ligi. Piłkarz potrafiący jednym podaniem lub strzałem ustalić wynik, czyli robiący to co kiedyś – gdy w klubach grali świetni technicy – było standardem, a dziś jest wyjątkiem.

Raków, zgodnie z oczekiwaniami, pozostaje w czołówce także po odejściu trenera Marka Papszuna. W klubie wszystko zostało ułożone, jak trzeba, więc zmiana szkoleniowca na tego, którego do tej roli przygotowywano, nie spowodowała rewolucji.

Problemy mogą się dopiero zacząć. Przed Szwargą wyzwanie w postaci przygotowań zimowych. Dopiero wiosną, a może i od nowego sezonu, będzie można go lepiej ocenić, bo na razie korzysta z tego, co pozostawił poprzednik.

Pożegnanie profesora

Zmarł Janusz Filipiak, bez którego nie byłoby dzisiejszej Cracovii. Wkładał w nią swoje pieniądze, za co należy mu się szacunek.

Miał Cracovię w sercu. Kraków jest szczególnym miejscem, gdzie z jednej strony czuć wielowiekową kulturę, a z drugiej kibice ucinają sobie ręce maczetami. Ci zaś, którzy walczą na argumenty, przekonują, że druga strona do niczego się nie nadaje.

Gdyby Legia grała w Ekstraklasie tak jak w Lidze Konferencji, byłaby wyżej w tabeli, ale jej piłkarze od dawna chorują na manię wielkości

Zderzył się już z tym Bogdan Cupiał, były właściciel Wisły. Kiedy zmęczony zrezygnował, a po nim przyszli do klubu przestępcy, dopiero zaczęto go doceniać. Od kiedy media społecznościowe stały się powszechnym środkiem przekazywania swoich opinii, pisać może każdy. I zwykle krytykuje się, a nawet ośmiesza takich bogatych biznesmenów, którzy inwestują w kluby, często nie mając rozeznania, jak one funkcjonują.

Tak było z Cupiałem, Józefem Wojciechowskim w Polonii Warszawa, Jackiem Rutkowskim w Amice Wronki, ITI w Legii i od pewnego momentu Zbigniewem Drzymałą w Groclinie Grodzisk Wielkopolski, a teraz – z Filipiakiem w Cracovii. Można wyliczać ich błędy w zarządzaniu, ale nie ulega też wątpliwości, że gdyby nie oni, wydający z własnej woli pieniądze, których w znacznym stopniu nie odzyskali, kluby nie odnosiłyby sukcesów, a niektóre w ogóle by nie przetrwały.

Filipiak musiał słuchać nawet takich zarzutów, że pochodzi z Bydgoszczy, więc nie ma czego szukać w Krakowie. Bo – jak wiadomo – w Krakowie wszyscy wiedzą wszystko najlepiej, zwłaszcza jeśli chodzi o piłkę nożną.

Czytaj więcej

Janusz Filipiak, prezes Comarch nie żyje

Kiedyś, podczas derbowego meczu na stadionie Cracovii, stanąłem po stronie bramkarza Wisły, głośno wyrażając swój sprzeciw wobec grupy kibiców, którzy obrażali go, jak tylko mogli. Zostałem opluty, grożono mi pobiciem, informując jednocześnie: „My jesteśmy Jude Gang”. Ochroniarze, do których zwróciłem się o pomoc, odwrócili się plecami i udawali że nie słyszą.

Wykorzystując obecność Filipiaka na konferencji, opowiedziałem, co mnie spotkało. Na kolegach dziennikarzach nie zrobiło to wrażenia i gratulowali, że przeżyłem. Pan profesor przepraszał mnie w imieniu klubu, a po cichu dodał: „Panu dobrze, bo pan wraca do Warszawy. A ja tu muszę z nimi zostać”.

Został do końca z bandziorami, których próbował ucywilizować, adwersarzami oraz z tymi prawdziwymi kibicami, którzy też mieli Cracovię w sercu i – szczęśliwie – stanowią większość, a profesora będą ciepło wspominać.

Piłka nożna
Liga Narodów. Polacy przed meczem z Portugalią: Najważniejsze jest zwycięstwo
Piłka nożna
Polska - Portugalia. Bartosz Kapustka: Powalczymy o zwycięstwo
Piłka nożna
Co wiemy po roku Michała Probierza w roli selekcjonera? „To nie jest pokolenie jak za Adama Nawałki”
Piłka nożna
Johan Neeskens. Odleciał kolejny wielki Holender
Piłka nożna
Juergen Klopp ma nową pracę. Co będzie robił były trener Liverpoolu?