4 października obchodził 86. urodziny, więc zadzwoniłem z życzeniami. Na zwyczajowe: "Co słychać i jak się czujesz" odpowiedział: "Wszystko w porządku, nic mi nie dolega". "A żona?". W telefonie cisza. Po chwili, kiedy już prawdopodobnie odszedł na bok, żeby żona nie słyszała, powiedział: "Z Iloną słabo. Właśnie odebrałem ją ze szpitala".
Łazarek, bo częściej mówiło się o nim „Baryła” lub „Wojtek”, niż oficjalnie - Wojciech był człowiekiem niezwykle pogodnym i dowcipnym. Nigdy też nie robił nabożeństwa ze swoich stanowisk pierwszego trenera w czołowych polskich klubach i dwóch reprezentacjach narodowych. Stąd zdrobnienie imienia.
Wojciech Łazarek. Ładna twarz polskiej piłki
Nie pasował do niego smutek, a przecież spotkało go w życiu sporo nieszczęść. Żona chorowała od kilkudziesięciu lat. Wyszła z jednej choroby to wpadała w drugą, a on zawsze i z oddaniem się nią opiekował. Pięć lat temu, w wieku zaledwie 54 lat, zmarł ich jedyny syn - Grzegorz. Był ich największą miłością. Ojciec widział w nim piłkarza i chociaż grał w Lechu, Lechii i Gwardii Warszawa, w sumie ponad 60 razy, to kariery nie zrobił.
Wojtek też nie był wielkim piłkarzem, raptem dziewięć meczów na poziomie ekstraklasy w barwach ŁKS to niewiele. Był napastnikiem, ale zaczynał jako pomocnik, w barwach łódzkiego Startu. Kiedy ta drużyna mierzyła się na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych z Legią trener polecił Łazarkowi pilnowanie czołowego piłkarza tamtych czasów Lucjana Brychczego.
Czytaj więcej
Rok 2023 był dla polskiej piłki fatalny pod każdym względem. Reprezentacja nie awansowała do finałów mistrzostw Europy, a PZPN uwikłany w afery kompromitował się decyzjami sportowymi.