Kolejny mundial na pustyni. Arabia Saudyjska zorganizuje piłkarskie mistrzostwa świata

Arabia Saudyjska najpierw zorganizuje zimowe igrzyska, a pięć lat później piłkarski mundial. Półwysep Arabski staje się centrum światowego sportu.

Publikacja: 02.11.2023 03:00

Gianni Infantino (w środku) i Mohammed bin Salman (po prawej) w ostatnich latach zacieśniają relacje

Gianni Infantino (w środku) i Mohammed bin Salman (po prawej) w ostatnich latach zacieśniają relacje

Foto: AFP

Książę koronny Mohammed bin Salman wie, że wszystko można kupić – nawet zimę. Właśnie dlatego w 2029 roku kurort Trojena, który istnieje tylko w planach, będzie miejscem zimowych igrzysk azjatyckich. Sport to dziś jedno z najdoskonalszych narzędzi budowania wpływów i polerowania wizerunku, czego faktyczny władca Arabii Saudyjskiej nawet nie kryje.

– Jeśli sportwashing pozwoli nam podnieść PKB o chociażby 1 procent, to wciąż będę go uprawiał. Kiedy chcesz zdywersyfikować ekonomię, musisz pracować nad wszystkim: wydobyciem, infrastrukturą, produkcją, logistyką i turystyką, której częścią jest sport – wyjaśniał na antenie Fox News.

Czytaj więcej

Mundial znów odbędzie się na Półwyspie Arabskim

Gorączka złota

Królestwo kolonizuje więc światowy golf oraz gości wyścig Formuły 1, Rajd Dakar i wielkie gale pięściarskie.

Czytaj więcej

Gianni Infantino znów niewinny, ale to jeszcze nie koniec

Ambasadorem saudyjskiej turystyki jest Leo Messi, a twarz lidze, którą Ministerstwo Sportu chce przerobić na piłkarską NBA, dają Cristiano Ronaldo, Neymar i Karim Benzema. Rodzina królewska poprzez Publiczny Fundusz Inwestycyjny (PIF) kupiła także Newcastle United.

Portfel inwestycji pęcznieje, na pustyni trwa sportowa gorączka złota. Katar za chwilę będzie na tym polu jedynie ubogim krewnym potężnego sąsiada, zwłaszcza że do saudyjskiego portfolio niemal na pewno dołączy mundial.

Termin zgłoszeń upłynął. Innych kandydatów do organizacji imprezy, którą Międzynarodowa Federacja Piłki Nożnej (FIFA) postanowiła w 2034 roku podarować Azji i Oceanii, nie było.

Jako ostatni wycofali się Australijczycy. Wiedzieli, że inwestycja w kandydaturę nie ma sensu, skoro Saudyjczyków już wcześniej poparła Azjatycka Konfederacja Piłkarska (AFC), a jedność członków organizacji chwalił szef FIFA Gianni Infantino.

Australijczycy na marzeniach o mundialu sparzyli się już wcześniej, kiedy w 2010 roku na przygotowanie aplikacji przeznaczyli blisko 30 mln dolarów i dostali jeden głos, bo Katarczycy prawdopodobnie nie mniej wydali na łapówki. Połowa ówczesnych członków Komitetu Wykonawczego FIFA została później oskarżona, zawieszona lub skazana.

Teraz Saudyjczykom poparcie obiecało ponad 100 federacji. Trudno się dziwić, skoro w ostatnich latach podpisali wiele umów dotyczących piłkarskich inwestycji w Azji oraz Afryce.

FIFA termin zgłoszeń dla chętnych na mundial ustaliła na początku października, wybierając gospodarza imprezy w 2030 roku, więc formalnie zainteresowani na decyzję o kandydowaniu mieli 25 dni.

Mistrzostwa świata, które odbędą się cztery lata wcześniej, przyznała sześciu krajom, ale faktycznie ugoszczą go Hiszpania, Maroko oraz Portugalia. Urugwaj, Argentyna i Paragwaj dostaną po jednym meczu. Ta decyzja pozwoliła międzynarodowej federacji obejść własne reguły dotyczące rotacji kontynentów, gdzie odbywa się impreza.

Mundial wróci na Półwysep Arabski 12 lat po tym, jak przeprowadził go Katar i wszystko wydaje się w porządku, skoro w tym czasie „największy show na świecie” – jak mówi o imprezie sam Infantino – odwiedzi kolejno Amerykę Północną, Środkową (USA, Kanada oraz Meksyk w 2026 roku) i Południową, Afrykę oraz Europę.

Kupili nawet zimę

FIFA wcześniej musiała jeszcze zmienić reguły przygotowania aplikacji, zgodnie z którą kandydat do organizacji turnieju – w momencie jej złożenia – musi zaproponować 14 stadionów, spośród których połowa już istnieje. Dziś Saudyjczycy mają cztery.

Infantino w Katarze podczas przemówienia, które było – jak słusznie zauważył Barney Ronay z "Guardiana" – jego „American Pie”, „Imagine” albo nawet „I have a dream” – przekonywał świat o swojej nieograniczonej empatii. Mówił, że czuje się homoseksualistą, niepełnosprawnym i pracownikiem migrantem. Wiemy za to, że na pewno nie należy do stronników Strajku Klimatycznego.

Czytaj więcej

Gianni Infantino. Król plugawy, ale kochany

Saudyjczycy większość stadionów dopiero zbudują, podczas gdy chociażby Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) zachęca kandydatów do organizacji igrzysk, aby w trosce o zrównoważony rozwój korzystać z istniejących obiektów. 95 proc. olimpijskich aren w Paryżu stoi od lat.

Budowa mundialu niemal od podstaw to dla Mohammeda bin Salmana żadne zmartwienie, skoro w 2029 roku przeprowadzi na pustyni zimowe igrzyska azjatyckie. Olimpijska Rada Azji (OCA) kandydaturę Saudyjczyków zatwierdziła jednogłośnie.

Imprezę ugości położony w północno-zachodniej części królestwa kurort Trojena, będący częścią projektu Neom, gdzie mają powstać stoki narciarskie, sztuczne jezioro oraz rezerwat przyrody.

– Chcemy przedefiniować turystykę górską, tworząc miejsce oparte na zasadach ekologii i ochrony środowiska – przekonuje książę koronny, ale niełatwo mu wierzyć.

Wrzawa dla bossa

Bin Salman chce wielkiego sportu – według „Grant Liberty” inwestycje PIF pochłonęły już 1,5 mld dolarów – lecz nie chodzi tu jedynie o sportwashing, soft power oraz dywersyfikację przychodów. On chce igrzyskami zmieniać społeczeństwo królestwa, gdzie sześciu na dziesięciu obywateli ma nadwagę.

To już się dzieje, bo liczba Saudyjczyków uprawiających sport wzrosła w ciągu ostatnich siedmiu lat z 13 do 50 proc. Jednocześnie trzy czwarte populacji to ludzie poniżej 35. roku życia i książę koronny wolałby raczej, aby ich emocje kanalizowały aktywność fizyczna, igrzyska oraz rozrywka – filmem „Czarna Pantera” otworzył przecież kina i pozwolił na muzykę w restauracjach – a nie polityka.

Czytaj więcej

Gorączka złota na pustyni. Saudyjczycy skupują piłkarskie gwiazdy

Przejmując faktyczną władzę postawił się wyznawcom wahabizmu (ultrakonserwatywna odmiana islamu) i podporządkował sobie elity, zamykając w hotelu-więzieniu setki biznesmenów oraz polityków podczas czystki nazwanej „szejkdownem”. Wspólnie z doradcami przygotował też program reform społecznych i gospodarczych spięty w 2016 roku hasłem „Wizji 2030”.

Może i dałoby się uwierzyć w to, że kieruje nim wyłącznie troska o przyszłość, ale reformy to wciąż fasada Zachodu, skoro jednocześnie Arabia Saudyjska prowadzi wojnę w Jemenie, a książę zlecił zabójstwo opozycyjnego dziennikarza, którego poćwiartowano w stambulskiej ambasadzie, i rządzi krajem, gdzie wykonuje się masowe egzekucje oraz penalizuje homoseksualizm i seks pozamałżeński.

Dziś już nikt nie pamięta, jak w 2016 roku FIFA obiecywała, że będzie się przyglądała kandydatom do organizacji mundiali również pod kątem przestrzegania praw człowieka. – Presja na reformy, także w zakresie wolności prasy oraz istnienia społeczeństwa obywatelskiego, właśnie w Arabii zniknęła – mówi „New York Timesowi” Minky Worden z Human Rights Watch.

Niewykluczone, że obok sloganów o popularyzacji futbolu Infantino za przewodnie uznał słowa byłego sekretarza generalnego FIFA Jerome’a Valcke’a, który przekonywał kiedyś, że „im mniej demokracji, tym dla organizacji mundialu lepiej”.

Zbudowany rękami wyzyskiwanych, choć często – co widzieliśmy na własne oczy – wdzięcznych za możliwość pracy migrantów turniej w Katarze, gdzie gospodarze nie zgodzili się na alkohol podczas meczów ani tęczowe opaski, był sygnałem, że świat sportu zmierza na Wschód.

Geografia się zmienia i nadchodzi nowe, choć niedawno FIFA uległa przecież presji i nie zgodziła się, aby saudyjska organizacja turystyczna sponsorowała kobiecy mundial. Głos zabrały jednak wówczas Alex Morgan czy Megan Rapinoe, a więc największe gwiazdy dyscypliny. Piłkarze grający dziś w lidze saudyjskiej nabrali wody w usta.

Jeden z agentów wyjaśnia anonimowo w rozmowie z radiem RMC, że nikt nie chce "ryzykować kary śmierci za wpis na Twitterze". Trudno jednocześnie wymagać od sportowców ponadnormatywnej odwagi, kiedy Saudi Aramco inwestuje w Polsce, a Emmanuel Macron w ciągu roku dwukrotnie przyjmuje saudyjskiego księcia w Pałacu Elizejskim.

Kolonizacja więc trwa. Dziś Saudyjczycy flirtują nawet z tenisową WTA w sprawie turnieju mistrzyń, a Tyson Fury przy okazji ostatniej walki wziął w ringu mikrofon i krzyknął: – A teraz poproszę o wrzawę dla wielkiego bossa Mohammeda bin Salmana.

Książę koronny Mohammed bin Salman wie, że wszystko można kupić – nawet zimę. Właśnie dlatego w 2029 roku kurort Trojena, który istnieje tylko w planach, będzie miejscem zimowych igrzysk azjatyckich. Sport to dziś jedno z najdoskonalszych narzędzi budowania wpływów i polerowania wizerunku, czego faktyczny władca Arabii Saudyjskiej nawet nie kryje.

– Jeśli sportwashing pozwoli nam podnieść PKB o chociażby 1 procent, to wciąż będę go uprawiał. Kiedy chcesz zdywersyfikować ekonomię, musisz pracować nad wszystkim: wydobyciem, infrastrukturą, produkcją, logistyką i turystyką, której częścią jest sport – wyjaśniał na antenie Fox News.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Szymon Marciniak popełnił błąd? Kontrowersje w meczu Realu z Bayernem
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Dwie bramki w trzy minuty. Joselu - piłkarz, który uratował marzenia Realu
Piłka nożna
Borussia Dortmund w finale Ligi Mistrzów. Bajka jeszcze się nie skończyła
Piłka nożna
Real - Bayern. Niebywały horror w grze o finał Ligi Mistrzów, bohater Joselu
Piłka nożna
Karuzela trenerska w Ekstraklasie. Powrót Marka Papszuna i pierwszy Duńczyk w historii ligi