Dzięki wygranej w Tiranie Albania jest już o krok od awansu, a Polska - pokonując Wyspy Owcze - wskoczyła na pozycję wicelidera. Mamy punkt przewagi nad Mołdawią, z którą zmierzymy się w niedzielę w Warszawie, oraz Czechami, których podejmiemy 17 listopada - również na PGE Narodowym.
Obaj rywale rozegrali jeden mecz mniej od Polaków, ale jeśli ich pokonamy, na pewno nas nie wyprzedzą, zakończymy eliminacje na drugim miejscu i to my zakwalifikujemy się na Euro bez konieczności przebijania się przez baraże.
Najważniejsza wiadomość jest taka, że znów wszystko jest w naszych rękach. Nie musimy się oglądać na wyniki innych spotkań, ani myśleć, z kim lepiej byłoby zagrać w marcowych barażach. Moglibyśmy w nich trafić na Islandię, Walię czy Estonię, ale równie dobrze na Holandię czy Włochy.
Jak Albania zagrała z Czechami
Pomocną dłoń podali nam Albańczycy, rozbijając Czechów. Pozostały im listopadowe mecze z Mołdawią (wyjazd) i Wyspami Owczymi (dom). Tylko jakaś katastrofa mogłaby odebrać im pierwsze miejsce w grupie. To będzie ich drugi awans na Euro. W 2016 roku na mistrzostwach we Francji wygrali jedno spotkanie i nie wyszli z grupy.
Teraz mogą namieszać. W końcu w meczach z Czechami i Polakami, czyli faworytami grupy E, zdobyli łącznie siedem punktów. Po losowaniu nikt by nie pomyślał, że na ostatniej prostej to oni będą patrzeć na wszystkich z góry.