Kilkanaście lat temu Wisła Kraków przegrała w eliminacjach Ligi Mistrzów z Levadią Tallin. To była jedna z największych kompromitacji w historii występów polskich drużyn w europejskich pucharach.
Po pierwszej połowie meczu w Częstochowie niecierpliwi kibice mogli mieć obawy, czy losu Wisły nie podzieli Raków. To był jego debiut w najbardziej prestiżowych rozgrywkach, pierwsze spotkanie w tym sezonie i pierwsze pod wodzą nowego trenera Dawida Szwargi. W dodatku bez kilku ważnych zawodników - kontuzjowanego Iviego Lopeza czy Tomasa Petraska i Patryka Kuna, którzy znaleźli nowe kluby. Nie wiadomo było, czego się spodziewać.
Czytaj więcej
Drużyna z Częstochowy debiutuje w eliminacjach Ligi Mistrzów. Jej pierwszym rywalem będzie Flora Tallin. Mistrz Polski jest faworytem.
Raków rozkręcał się powoli. Widać było, że jest świeżo po okresie przygotowawczym, a Flora - w rytmie meczowym (w Estonii gra się systemem wiosna-jesień). Tylko refleksowi swojego bramkarza zawdzięczał, że nie musiał gonić wyniku.
Jedyny gol padł w 54. minucie - po uderzeniu Władysława Koczerhina z dystansu i rykoszecie. Po przerwie zobaczyliśmy inną, lepszą twarz Rakowa, pomogły dobre zmiany, ale z tej przewagi niewiele wynikało. Zabrakło skuteczności, choć John Yeboah i Łukasz Zwoliński pokazali, że mogą być solidnym wzmocnieniem mistrzów Polski.