Ekstraklasa wróciła po dwumiesięcznej przerwie z mocnym uderzeniem – w Gdańsku wicelider Lechia grała z Jagiellonią, której przed rozpoczęciem kolejki ustępowała tylko gorszym bilansem bramkowym. Gospodarze po dwóch golach Marco Paixao i pewnie wykorzystanym rzucie karnym przez drugiego z bliźniaków – Flavio – pewnie i bezdyskusyjnie wygrali 3:0. Tym samym to zespół Piotra Nowaka wrócił na pierwsze miejsce w tabeli. Zajmował je już przez chwilę (jedną kolejkę) w sierpniu – wówczas też pokonali Jagiellonię – dłużej (trzy kolejki) w październiku, a także przez dwie serie spotkań pod koniec listopada. Domowe zwycięstwo w przypadku Lechii to jednak nic nowego – aż cztery z pięciu porażek w tym sezonie Lechia poniosła na wyjazdach. Dwa z trzech remisów także przytrafiły się zespołowi Nowaka poza Gdańskiem. Czy podczas zimowych zgrupowań szkoleniowcowi udało się naprawić ten mankament kibicie z Gdańska będą mogli przekonać się za tydzień – gdy Lechia pojedzie do Niecieczy.
Jagiellonia rozczarowała. O ile w pierwszej połowie zawodnicy Michała Probierza potrafili wykreować sobie niezłe sytuacje (sam na sam z nowym bramkarzem Lechii Dusanem Kuciakiem znalazł się Jacek Góralski), tak w drugiej byli już bezradni. Nie będzie miło debiutu w polskiej lidze wspominał Ziggy Gordon – Szkot z polskim obywatelstwem, który pojawił się w Białymstoku zimą. To on zawinił przy dwóch bramkach dla rywali. Minutę po wejściu na boisko nie trafił w piłkę. Kilka minut później owszem trafił – ale ręką i Lechia dostała rzut karny.
Najlepiej po przerwie zimowej zaprezentował się Lech, choć zwycięstwo 3:0 nad Bruk-Betem Termalicą Nieciecza przyszło w niecodziennych okolicznościach.
Gospodarze wygrali 3:0, a wszystkie trzy gole zdobyli po rzutach karnych. Szkoleniowiec gości Czesław Michniewicz mówił po spotkaniu tonem pełnym pretensji: – W swojej karierze szkoleniowej nie brałem udziału w meczu, w którym wszystkie trzy gole zostały zdobyte z jedenastek. W dodatku większość tych karnych była wątpliwa. Mam pretensje do sędziów. Już na samym początku meczu pan arbiter techniczny zapowiedział, że jeśli jeszcze raz przekroczę dozwoloną strefę, zostanę odesłany na trybuny. Szkoda, że ten pan nie ogląda meczów chociażby w Bundeslidze. Zobaczyłby, jak zachowuje się np. Thomas Tuchel z Dortmundu. Jestem w pracy, podobnie jak pan sędzia. Ale ja mu nie przeszkadzam wykonywać jego roboty – narzekał przed kamerami nc+ Michniewicz.
Szkoleniowiec z Niecieczy mógł być niepocieszony, ale prawda jest taka, że sędzia Paweł Gil wybroni się z każdej podyktowanej jedenastki. W pierwszym przypadku atak Kornela Osyry na Dawida Kownackiego był spóźniony i nieporadny, przy trzecim rzucie karnym nie było żadnych wątpliwości – Artiom Putiwcew powalił zapaśniczym chwytem Marcina Robaka i jedenastka była jedyną decyzją, jaką mógł podjąć Gil, podobnie jak pokazanie Ukraińcowi czerwonej kartki.