Już nie pokaże kibicom słynnych pajacyków, z których uczynił swój znak rozpoznawczy. W sytuacjach sam na sam z napastnikiem wyglądający na ociężałego Boruc błyskawicznie wybiegał z bramki i rzucał się pod nogi przeciwnika, rozkładając ramiona tak szeroko, że zasłaniały dostęp do siatki. Przez lata był dla reprezentacji Polski polisą ubezpieczeniową.
Kibice na hasło „Mundial 2006" mają przed oczami leżącego we własnym polu karnym polskiego bramkarza, któremu łzy napływają do oczu. Właśnie skończył się mecz z Niemcami, a Boruc był jak superbohater z komiksu – jakby posiadał nadprzyrodzoną moc. Po 90 minutach był bezbramkowy remis, a mówimy o czasach, gdy od historycznego zwycięstwa kadry Adama Nawałki z Niemcami dzieliło nas jeszcze osiem lat. W 91. minucie prawym skrzydłem pobiegł jednak David Odonkor, dośrodkował, a Oliver Neuville pokonał polskiego supermana.
Równie efektowne mecze Boruc miał podczas Euro 2008. Najpierw znów przeciwko Niemcom, ale dwie bramki Lukasa Podolskiego załatwiły sprawę, później z Austrią. I znów 90 minut był nie do pokonania, i znów nie mógł cieszyć się po meczu. W trzeciej minucie doliczonego czasu angielski sędzia Howard Webb podyktował wątpliwy rzut karny, który wykorzystał Ivica Vastić. Remis 1:1 oznaczał, że zespół Leo Beenhakkera stracił szansę na awans z grupy.
Jak prawie każdy wielki bramkarz ma też plamę na honorze: pamiętny kiks podczas meczu z Irlandią w Dublinie.
Boruc szczyt formy osiągnął trochę za wcześnie, w czasach, gdy dla naszej reprezentacji sukcesem był sam awans na wielki turniej. Gdy w końcu podczas Euro 2016 drużyna Nawałki nie ograniczała się do statystowania, był już tylko trzecim bramkarzem kadry.