Dwa razy w słupek i raz w poprzeczkę trafiali piłkarze Cracovii, gdy prowadzili z Legią 1:0. Gol padł już w 10. minucie, kiedy strzał Aleksandra Suworowa dobił Dariusz Pawlusiński.
Piłkarze Legii nie grali dobrze, wydawali się nawet myśleć wolniej od przeciwników. W 26. minucie można było przyjmować zakłady, że walkę o mistrzostwo Polski drużyna z Warszawy znowu może przełożyć na kolejny rok. Dickson Choto zobaczył czerwoną kartkę, a Legia grająca w dziesiątkę z rozpędzoną Cracovią wydawała się bez szans. Choto został wyrzucony z boiska za obraźliwe gesty w kierunku sędziego. W powtórkach było widać, że obrońca Legii pokazywał asystentowi arbitra swoje oczy, sugerując mu problemy ze wzrokiem. Równie niezrozumiała wydawała się zmiana, jakiej dokonał Jan Urban, zdejmując z boiska najlepszego dotychczas Marcina Mięciela, by zastąpić go Tomaszem Kiełbowiczem.
To jednak miał być mecz rezerwowych, bo kiedy na boisku w drugiej połowie pojawił się Sebastian Szałachowski, nagle niemożliwe stało się możliwe. Najpierw Kiełbowicz przebiegł pół boiska, podał do Szałachowskiego i był już remis. Nie minęły dwie minuty, a Szałachowski pięknie podał do Bartłomieja Grzelaka, który wyszedł sam na sam i przerzucił piłkę nad Marcinem Cabajem. Legia wygrała 2:1, chociaż po pierwszej połowie nie zasługiwała nawet na remis. Cracovia wydawała się zagubiona, od kiedy zaczęła grać w przewadze. Nie miała pomysłu, jak ją wykorzystać.
Poza czerwoną kartką dla Choto aż trzech zawodników Cracovii i czterech Legii zobaczyło żółte kartki, spod nóg piłkarzy leciały iskry.
W drugim piątkowym meczu nowa Odra Wodzisław w starym stylu zremisowała 0:0 z Lechią Gdańsk. Goście byli lepsi, stworzyli więcej dogodnych sytuacji pod bramką, jednak Arkadiusz Onyszko nie dał się pokonać i został wybrany na piłkarza meczu.