Zanim piłkarze Wisły rozjechali się po meczu z Zagłębiem do domów i na zimowe urlopy, spotkali się jeszcze na klubowej wigilii. Najweselszej od kilku lat, bez niewygodnych tematów i złych wspomnień, za to z właścicielem klubu Bogusławem Cupiałem w roli najważniejszego gościa. Takie gesty mają znaczenie w każdym klubie, a w tym szczególne, bo jego właściciel zabiera głos niechętnie i jeśli chce pokazać, że jest niezadowolony, zostawia po prostu puste miejsce w loży honorowej albo unika spotkań.
To zdarzało się często w ostatnich dwóch sezonach, ale tej jesieni Cupiałowi znów było z Wisłą do twarzy. Jego piłkarze wygrywali z takim zapałem, jakby w pół roku chcieli naprawić wszystko, co wcześniej było złe. Niedługo minie dziesięć lat, od kiedy krakowski klub wydaje pieniądze Tele-Foniki, ale tak udanej rundy jeszcze nie miał. Ani za czasów Franciszka Smudy, ani Henryka Kasperczaka, choć ten pierwszy pewnie jeszcze na długo pozostanie ulubieńcem właściciela, a drugi – kibiców.
Wisła Macieja Skorży grała chwilami tak ładnie jak drużyna Kasperczaka i zwykle tak skutecznie jak zespół zbudowany w 1998 roku przez Smudę. Marek Zieńczuk i Paweł Brożek strzelali gole jak Tomasz Frankowski i Maciej Żurawski w rekordowym sezonie 2004/2005, gdy razem zdobyli 49 bramek. Lider ma najlepszych piłkarzy w lidze, do tego mądrego dyrektora sportowego i trenera, który jest skromny we wszystkim poza ambicjami. Po takiej rundzie jesiennej tytuł mistrzowski jest niemal pewny i teraz, zanim piłkarze wrócą do gry (pierwszy mecz wiosny 22 lutego), przyszedł czas, żeby spojrzeć dalej do przodu.
Warunki do budowania klubu, który mógłby się stać silny nie tylko na miarę swojej ligi, są wyjątkowo sprzyjające, zresztą nie tylko w Wiśle. Rosną stadiony, a z nimi wpływy z biletów. Sukcesy kadry sprawiają, że futbol, również ligowy, coraz lepiej kojarzy się sponsorom. I najważniejsze – zmiany w eliminacjach do Ligi Mistrzów sprawią, że od 2009 roku szanse dostania się tam najlepszej polskiej drużyny wzrosną kilkakrotnie. Wiśle Kasperczaka do legendy brakowało właśnie Ligi Mistrzów. Skorża cały czas o tym pamięta. Reprezentacja jest już w Europie, teraz pora na polski klub.
Lider z Krakowa jesienią nie był tylko jednookim wśród ślepców, bo najgroźniejsi rywale też grali dobrze. Legia ma dziś więcej punktów niż po 17 kolejkach sezonu, w którym zdobywała ostatnie mistrzostwo. Dla Lecha to najlepsza runda od lat, Groclin wreszcie przestał się stawać prowincjonalny. Korona rozczarowywała w ostatnich kolejkach, wygrała tylko jeden z pięciu meczów, ale jeśli chodzi o punkty, jest tylko nieznacznie gorzej niż rok temu, gdy zespół z Kielc był przed rundą rewanżową jednym z kandydatów do tytułu.