Reklama

Skazani na siebie, czyli czas Bońka

Złośliwi mówią, że w PZPN zawsze wygrywa ten, kto w nocy przed głosowaniem ostatni pójdzie spać. Czy tym razem będzie to Zbigniew Boniek?

Aktualizacja: 28.10.2008 10:53 Publikacja: 27.10.2008 20:32

Zdzisław Kręcina (z lewej) patrzy w oczy Zbigniewa Bońka (tyłem). Jeśli oni się dogadają, Grzegorz L

Zdzisław Kręcina (z lewej) patrzy w oczy Zbigniewa Bońka (tyłem). Jeśli oni się dogadają, Grzegorz Lato może być tylko widzem

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Boniek prezesem, Zdzisław Kręcina sekretarzem generalnym, Grzegorz Lato wiceprezesem do spraw zagranicznych. Ze wszystkich możliwych wariantów przedzjazdowych układanek ten jeszcze do niedawna wydawał się najmniej prawdopodobny, ale dziś i jego nie można wykluczyć.

Na szczęście dla Bońka, to nie są normalne wybory. W takich nie miałby szans. Zbyt wielu delegatów uraził w przeszłości, zbyt wielu uwiera swoją pozą światowca, zbyt wielu wreszcie podejrzewa, że Boniek kierując PZPN, miałby na względzie najpierw dobro swoje, potem długo nic i w końcu ewentualnie troszczyłby się o związek. Ale dziś, gdy trwa stan wyjątkowy, osobiste animozje mogą się okazać mniej ważne niż chęć uciszenia choć na chwilę nagonki na PZPN.

[srodtytul] Lud chce, niech ma [/srodtytul]

Wybór Kręciny ani Laty tego nie zapewni. Każdy z nich jako prezes będzie znakiem zwycięstwa starego porządku. Minister sportu Mirosław Drzewiecki poniósł już w walce ze związkiem zbyt dużo prestiżowych porażek, by ścierpieć kolejną. Granie ministrowi na nosie daje związkowym działaczom dużo radości, ale to ryzykowna zabawa w sytuacji, gdy tak wiele jest do wygrania przy organizowaniu razem z rządem Euro 2012. Dlatego w związkowych kuluarach coraz częściej wspomina się o tym, że wybór Bońka to nie byłby najgorszy pomysł. Zwłaszcza po esemesowym głosowaniu podczas niedzielnej debaty w TVP Info, gdy kibice wybrali Bońka ponad 60-procentową większością, a na pozostałych kandydatów, patrząc po słupkach poparcia, głosowały tylko rodziny i znajomi.

Skoro lud tak chce Bońka, to proszę bardzo – zaczęła kalkulować część działaczy. Zyski, jeśli chodzi o wizerunek związku, będą ogromne, minister się uspokoi, a ryzyko niewielkie. Po pierwsze, prezes, choćby najbardziej apodyktyczny, nie może rządzić sam. Po wyborach proponuje kandydatury trzech wiceprezesów, ale już pozostałych dwóch oraz dziesięciu zwykłych członków z arządu wskażą inni.

Reklama
Reklama

Poza tym Boniek będzie prezesem na wychodźstwie, raczej ambasadorem niż zarządcą. Podobnie jak dziś Listkiewicz, tylko bardziej. Nie mówiąc o tym, że zawsze może się zniechęcić, tak jak kiedyś do wiceprezesowania, gdy postanowił zostać trenerem reprezentacji, a potem do trenowania, z niewyjaśnionych do dziś powodów.

Gdyby miało dojść do jakiejś ugody przed głosowaniem, to naturalnym sojusznikiem Bońka będzie Zdzisław Kręcina. Prezes z Rzymu potrzebuje w Warszawie sprawnego organizatora i Kręcina stałby się dla niego tym, kim dla Listkiewicza był Eugeniusz Kolator. Czy w roli sekretarza generalnego czy wiceprezesa, to już ma mniejsze znaczenie.

Gdy Kręcina zgłosił swoją kandydaturę, Boniek zapowiadał, że bardzo go ceni i byłby gotów przekazać mu swoje głosy w kolejnej rundzie wyborów. Ale od tamtej zapowiedzi minęło trochę czasu, Zdzisław Kręcina na krótko stał się Zdzisławem K., a niektórzy mówią nawet, że wszystkie wysiłki prokuratury i skarbówki zmierzają do tego, by to właśnie jego zniechęcić do walki o wyborcze zwycięstwo. Układ z Bońkiem dałby Kręcinie szansę na honorowe wyjście z sytuacji, a przy okazji pozwolił zachować, a może powiększyć, wpływy w związku.

Sceptycy mówią, że nawet on nie zdoła przekonać delegatów do głosowania na Bońka. Ale i tak ten układ jest dziś bardziej prawdopodobny niż umowa Lato – Boniek czy też Lato – Kręcina. Lato nie przepada za Bońkiem, z wzajemnością, a Kręcinie nie zejdzie tak łatwo z drogi do fotela prezesa, bo za dużo poświęcił dla wyborów.

[srodtytul] Z dwojga złego [/srodtytul]

Lato stanął do walki o prezesurę pierwszy, przyjeżdżał do delegatów, obiecując złote góry. Korzystał z rad specjalistów od wizerunku, schudł, zaczął wypowiadać się bardziej dyplomatycznie. Wprawdzie poparcie Michała Listkiewicza, na które liczył, okazało się ulotne, i dziś prezes już nie mówi otwarcie, komu kibicuje, ale Lato wierzy w swoje szanse. Z trzech kandydatów, którzy liczą się w starciu o przywództwo w związku (Tomasza Jagodzińskiego pomijamy), jest najbardziej zdeterminowany, by walczyć do końca. Poza tym ci, którzy zainwestowali pieniądze w jego kampanię, jak warszawski biznesmen Grzegorz Kulikowski, właściciel firmy Pol Waz (kiedyś zatrudniony w niej był Listkiewicz), mogą wymagać od niego walki do końca.

Reklama
Reklama

Kto wygra, dziś nie sposób przewidzieć. Jeśli nie będzie porozumienia, to do drugiej rundy głosowań przejdą Kręcina i Lato. Mają bardzo podobne programy, ale zupełnie innych ludzi za sobą. Tak naprawdę wybór Laty i jego współpracowników może być początkiem większej rewolucji personalnej w związku niż zwycięstwo Bońka.

Dlatego wielu działaczy zaczęło kusić, by z dwojga złego postawić raczej na kandydata nielubianego, ale sprawdzonego, niż na tego, który klepiąc po plecach, szykuje związkowi podróż w nieznane.

Piłka nożna
FIFA The Best. Ewa Pajor, Robert Lewandowski i Wojciech Szczęsny bez nagród
Piłka nożna
Zinedine Zidane bliżej powrotu na trenerską ławkę. Jest ustne porozumienie
Piłka nożna
Przy Łazienkowskiej czekają na zbawcę. Legia kończy rok na dnie, niechlubny rekord pobity
Piłka nożna
Kacper Potulski. Strzelił gola Bayernowi, może wkrótce sprawdzi go Jan Urban
Piłka nożna
Czego Lech, Raków i Jagiellonia potrzebują do awansu w Lidze Konferencji?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama