Reklama
Rozwiń

Doktor dla kadry

PZPN. Stefan Majewski selekcjonerem na dwa mecze. Kto po nim – nie wiadomo

Publikacja: 18.09.2009 01:43

Leo Beenhakker i Stefan Majewski. Komu ten ostatni przekaże kadrę już za miesiąc?

Leo Beenhakker i Stefan Majewski. Komu ten ostatni przekaże kadrę już za miesiąc?

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Faworytem tych, którzy mieli wybrać nowego selekcjonera, był Paweł Janas. „Głupio się stało, że nie dostał drugiej szansy po mundialu w 2006 roku” – mówiono w kuluarach. Faworytem mediów i kibiców – Franciszek Smuda.

Wczoraj, w dniu posiedzenia zarządu PZPN w warszawskim hotelu Sheraton, Smuda powiedział przez telefon w jednym z wywiadów, że nie boi się zostać nawet selekcjonerem tymczasowym. Wierzył, że dwa mecze wystarczą, by przekonać do jego koncepcji prowadzenia drużyny wszystkich niedowiarków.

PZPN zdecydował jednak inaczej. Reprezentacja Polski powierzona została Stefanowi Majewskiemu. Poprowadzi on drużynę w dwóch ostatnich meczach eliminacji mistrzostw świata – 10 października z Czechami i cztery dni później – ze Słowacją. Jakie ma szanse na pozostanie na stanowisku jeszcze dłużej? Prezes PZPN Grzegorz Lato nie umiał odpowiedzieć.

[srodtytul]Sprawa odwagi[/srodtytul]

O Majewskim Lato myślał już wtedy, kiedy na boisku w Mariborze za pośrednictwem telewizji zwalniał Leo Beenhakkera. Majewski był pod bokiem, zdążył właśnie poprowadzić stworzoną dla niego reprezentację do lat 23 w pierwszym meczu z walijskimi półamatorami (2: 1) i wiadomo było, że na tym stanowisku chciał tylko przezimować do lepszych czasów.

Gdy się jednak dowiedział, że miałby być selekcjonerem tymczasowym – odmówił. Podobno dlatego, że musiałby zrezygnować z członkostwa w zarządzie PZPN, a poza tym miał większe ambicje, w licznych rozmowach powtarzał, iż pojęcie „tymczasowy selekcjoner” nie istnieje.

Wczoraj w Sheratonie rozbuchane ambicje udało się okiełznać, Majewski wstrzymał się od głosu, gdy reszta głosowała nad wotum zaufania dla jego koncepcji. Kwestia tego, czy musi odejść z zarządu – jak powiedział Lato – nie została uzgodniona.

Majewski do roli awaryjnego zastępcy Beenhakkera szykowany był już przed meczem z Irlandią Północną w Belfaście. Sam Beenhakker zaprosił go na dziesięć dni zgrupowania ubiegając ruch PZPN. Majewski pytany o blamaż na Windsor Park odpowiadał: „wybrałbym takich samych piłkarzy i taką samą taktykę”.

Teraz poprowadzi reprezentację Polski w dwóch meczach kończących przegrane eliminacje. Niektórzy nazwali jego zadanie „misją kamikadze”, sam nazwał je „sprawą odwagi”.

[wyimek]Trener na miesiąc, czyli PZPN ma wątpliwości. Naciski na trenera z zagranicy są coraz silniejsze[/wyimek]

Nowych piłkarzy nie wymyśli, a jeśli pokona Czechów i Słowaków, i tak zostanie zapewne zmieniony przez kogoś z większym nazwiskiem i większymi osiągnięciami niż dwa Puchary Polski wywalczone z Amicą Wronki. Odejdzie jednak z podniesionym czołem. Jeśli przegra – PZPN nie zapomni jego poświęcenia.

[srodtytul]Pieniądze na nazwisko[/srodtytul]

Wczoraj zarząd PZPN zdecydował także o chęci polubownego rozwiązania kontraktu z Beenhakkerem. Byłemu selekcjonerowi przesłano gwarancję wypłaty pensji za dwa miesiące, które pozostały do wygaśnięcia umowy. Za pracę podziękowano także wszystkim jego asystentom.

Majewski, pseudonim Doktor, zdążył tylko podziękować prezesowi za zaufanie i poszedł myśleć nad powołaniami. Jak udało nam się dowiedzieć, Lato w najbliższym czasie rozmawiać będzie nie tylko z kandydatami na stanowisko selekcjonera, ale także z pracownikami federacji Niemiec, Austrii i Szwajcarii, którzy powiedzą mu, czym się kierowali, wybierając trenera dla drużyn, które szykowały się do roli gospodarza wielkiego turnieju. Razem z Latą będzie podróżować Antoni Piechniczek.

Nacisk, by zatrudnić selekcjonera z zagranicy, w PZPN nie rośnie, coraz mocniej zaczynają jednak naciskać sponsorzy i ludzie, którzy będą musieli tę reprezentację sprzedać jako produkt marketingowy.

Przez trzy lata drużyna rozgrywać ma tylko mecze towarzyskie, emocji zatem nie będzie. Ludzi przed telewizory, a reklamodawców do kas przyciągnie jedynie trener z nazwiskiem. Nie chodzi zresztą o sam marketing. – Reprezentacją powinien kierować człowiek, dla którego towarzyskie spotkanie z Francją czy Brazylią nie byłoby wielkim stresem, bo przeżył już takich kilkanaście – tłumaczy Andrzej Placzyński, z firmy SportFive która posiada prawa marketingowe do meczów reprezentacji.

Wielcy rywale mają przyjeżdżać do Polski na otwarcie nowych stadionów, mecz z Portugalią w lutym jest już niemal dogadany. Gdyby Majewski w dwóch najbliższych meczach nie przekonał do siebie kibiców, a przede wszystkim Laty i Piechniczka, natomiast spodobałaby się koncepcja zatrudnienia trenera zagranicznego, są już sponsorzy gotowi pokryć część wynagrodzenia nowego selekcjonera.

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autora [mail=m.kolodziejczyk@rp.pl]m.kolodziejczyk@rp.pl[/mail][/i]

Faworytem tych, którzy mieli wybrać nowego selekcjonera, był Paweł Janas. „Głupio się stało, że nie dostał drugiej szansy po mundialu w 2006 roku” – mówiono w kuluarach. Faworytem mediów i kibiców – Franciszek Smuda.

Wczoraj, w dniu posiedzenia zarządu PZPN w warszawskim hotelu Sheraton, Smuda powiedział przez telefon w jednym z wywiadów, że nie boi się zostać nawet selekcjonerem tymczasowym. Wierzył, że dwa mecze wystarczą, by przekonać do jego koncepcji prowadzenia drużyny wszystkich niedowiarków.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Piłka nożna
Żegluga bez celu. Michał Probierz przegranym roku w polskiej piłce
Piłka nożna
Koniec trudnego roku Roberta Lewandowskiego. Czas odzyskać spokój i pewność siebie
Piłka nożna
Pokaz siły Liverpoolu. Mohamed Salah znów przeszedł do historii
Piłka nożna
Real odpalił fajerwerki na koniec roku. Pokonał Sevillę 4:2
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Piłka nożna
Atletico gra do końca, zepsute święta Barcelony
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku