Nie zawodzi tylko Widzew, który pewnym krokiem zmierza do ekstraklasy już drugi sezon z rzędu. Prawie udało się rok temu, ale łódzką drużynę zatrzymał wtedy w pierwszej lidze niekorzystny wyrok PZPN za przestępstwa korupcyjne.
Teraz już nic nie powinno stanąć na przeszkodzie. Widzew sądzi się ciągle z PZPN o pieniądze, które – jak twierdzi prezes Sylwester Cacek – należą się klubowi za bezprawną degradację. W czwartek do Sądu Rejonowego w Warszawie przyszła z Widzewa propozycja ugody.
To zamieszanie nie powinno jednak mieć wpływu na formę piłkarzy. Do Łodzi przyjeżdża broniące się przed spadkiem Podbeskidzie. Widzew jeszcze z tą drużyną nie przegrał i tak powinno być też tym razem, nawet bez najlepszego obrońcy Jarosława Bieniuka. Wprawdzie Podbeskidzie odebrało w poprzedniej kolejce punkty innej łódzkiej drużynie, ale był to głównie wynik słabej formy ŁKS.
Piłkarze Grzegorza Wesołowskiego potwierdzają, że im w klubie jest lepiej, tym oni grają gorzej. Gdy na początku rundy wiosennej z powodu trudnej sytuacji finansowej PZPN zastanawiał się nad odebraniem ŁKS licencji, zespół grał znakomicie. Kłopoty zaczęły się, gdy w klubie pojawił się bogaty sponsor.
ŁKS musi wygrać na wyjeździe z MKS Kluczbork, jeśli chce się liczyć w walce o awans. Jedzie tam bez dwóch swoich najbardziej doświadczonych obrońców: Tomasza Hajty i Ireneusza Adamskiego. Trener Wesołowski zastanawia się nad przywróceniem do składu Mariusza Mowlika, którego odsunął dyscyplinarnie od drużyny.