Urodził się w Warszawie, mieszkał w Piastowie, chodził do szkoły w Pruszkowie a uczył się grać w piłkę w Młodzieżowym Ośrodku Piłkarskim przy Stadionie Dziesięciolecia, gdzie zajęcia prowadzili dawni zawodnicy Legii: Andrzej Cehelik i Henryk Grzybowski. MOP przekształcił się w klub Stal FSO czyli późniejszy Polonez, mający nieformalne związki z Gwardią. Dlatego Terlecki debiutował w lidze jako zawodnik tego klubu. Kochała go stolica, a kiedy pod koniec kariery włożył koszulkę Legii, kibice ŁKS skandowali: „Stasiu wróć - czeka Łódź". Przejeżdżając niedawno obok jedynej trybuny stadionu ŁKS usłyszałem od kierowcy taksówki, że kiedy już ten stadion powstanie, powinien nosić imię Stanisława Terleckiego. Bo nikt nie dał łódzkim kibicom tyle radości, co on.
Pechowy mecz
Byłby bardziej znany, gdyby wystąpił na mistrzostwach świata. Miał trzy szanse i wszystkie przeszły mu koło nosa. Pierwsza to pech. 29 kwietnia 1978 roku Jacek Gmoch podał skład kadry na mundial w Argentynie. Stanisława Terleckiego oczywiście nie mogło zabraknąć. To Gmoch pierwszy powołał go do reprezentacji. Do debiutu doszło w wygranym 2:0 meczu eliminacyjnym z Portugalią w Porto. Terlecki grał przez 80 minut. Zastąpił go kolega z reprezentacji Polski juniorów Zbigniew Boniek.
Gmoch widział w Terleckim następcę Roberta Gadochy na lewym skrzydle. Był równie szybki, a miał być może nawet lepszy drybling niż napastnik Legii. Ale miał też charakter. Kiedy spytano go czy wzoruje się na Gadosze, Terlecki odpowiedział: „Jaki Gadocha? Mam swój własny styl i nie zamierzam nikogo naśladować".
Wszystko wskazywało, że tak będzie. Grzegorz Lato i Andrzej Szarmach wciąż grali, po trzech latach wrócił Włodzimierz Lubański, Kazimierz Deyna jak zwykle dyrygował, do linii pomocy doszli dwaj młodzi: Zbigniew Boniek i Adam Nawałka. Terlecki był jednym z nich.
Dwie godziny po ogłoszeniu składu kadry na mundial doszło do dramatu. W meczu ligowym ŁKS z Polonią Bytom Terlecki zerwał więzadła boczne w kolanie. Nogę włożono mu w gips. Do wyjazdu na mundial w Argentynie pozostawał miesiąc. Piłkarz wykonywał tytaniczną pracą, nie tracąc nadziei na udział w turnieju. Przez dwadzieścia minut grał w sparingu kadry z Herculesem Alicante. Ktoś w sztabie szkoleniowym, a może lekarskim uznał, że potrzebne są inne próby. Jedną z nich miały być strzały na bramkę z szesnastu metrów piłką lekarską.