Korespondencja z Paryża
Tegoroczne igrzyska to w polskim sporcie koniec pewnej epoki, bo kajakowa dwójka przez lat była polisą na olimpijski sukces. Doczekaliśmy się dynastii, niezawodnej wręcz instytucji, bo każdy sukces był tak naprawdę kontynuacją poprzedniego, a sukcesy pań od 15 lat podpisywał Tomasz Kryk.
Medalową serię od brązów w 2000 i 2004 roku zaczęły Beata Sokołowska i Aneta Pastuszka, z którymi pracował Piotr Głażniewski. Cztery lata później, kiedy srebro w Pekinie zdobyły Aneta Konieczna oraz Beata Mikołajczyk, trenerem kadry był Michał Brzuchalski. Minął kolejny cykl olimpijski i na igrzyska pierwszy raz poleciała Naja, która popłynęła tam z Mikołajczyk. Pretensje miała o to Konieczna.
Czytaj więcej
Karolina Naja, Anna Puławska, Dominika Putto i Adrianna Kąkol przyleciały do Paryża po medal, ale zajęły czwarte miejsce w rywalizacji czwórek. To jednak nie koniec szans na podium.
Naja uczyła się więc pływania w dwójce od Mikołajczyk, z którą zdobyła brąz w Londynie (2012) i Rio de Janeiro (2016), a później wiedzę przekazywała dalej — nie tylko Annie Puławskiej, z którą popłynęła po wicemistrzostwo olimpijskie w Tokio (2021), lecz także koleżankom z czwórki.
Paryż 2024. Dlaczego polskie kajakarki nie zdobyły olimpijskiego medalu
Wierzyliśmy, że to mogą być dla polskiego kajakarstwa wspaniałe igrzyska, zwłaszcza gdy od srebrnego medalu zaczęła je slalomistka Klaudia Zwolińska. Niedosyt przyniósł już jednak występ czwórki, bo Naja, Puławska, Dominika Putto oraz Adrianna Kąkol dopłynęły do mety czwarte. Dzień później obie dwójki (Naja/Puławska, Helena Wiśniewska/Martyna Klatt) odpadły w półfinale.