Korespondencja z Kataru
Konferencja, która przyciągnęła blisko 400 dziennikarzy, zamieniła się w orędzie. Infantino perorował o ekonomicznych nierównościach, krytykował europejską politykę migracyjną, choć sam apelował wcześniej, żeby przy okazji mundialu wpuścić raczej na scenę piłkę, aż wreszcie z przejęciem w głosie opowiedział historię rodzinną. Zabrakło jedynie łez, braw oraz łamiącego się głosu.
Przypomnijmy, że Infantino mieszka w Katarze, przyjaźni się z Władimirem Putinem i klęka przed reżimami. Przyszedł na świat w szwajcarskim miasteczku Brig położonym ledwie 10 km od Visp, gdzie wychował się jego poprzednik na stołku szefa FIFA Sepp Blatter. Grał w piłkę, ale tylko amatorsko. Jego rodzice, włoscy imigranci z Kalabrii oraz Lombardii, postawili na naukę. Wychowali obywatela świata, biurokratę, pracoholika, absolwenta prawa Uniwersytetu we Fryburgu.
Czytaj więcej
Prezydent FIFA Gianni Infantino oskarżył Zachód o "hipokryzję" w swoich doniesieniach na temat przestrzegania praw człowieka w Katarze w przeddzień mundialu.
Dzieciństwo nie było jednak łatwe, jak zwierzał się Infantino dziennikarzom. Koledzy się nad nim znęcali, bo był rudym, piegowatym Włochem. Podobno właśnie dlatego dziś doskonale rozumie najemnych pracowników, którzy przez lata w zabójczym upale, za głodowe pensje i na niewolniczych kontraktach budowali katarski dobrobyt, niejednokrotnie płacąc za ten wysiłek życiem.