Formuła 1: Kierowcy pod specjalną ochroną

Sebastian Vettel wygrywa w Melbourne. Po siedmiu latach do padoku wrócił Robert Kubica, rezerwowy kierowca Williamsa.

Publikacja: 25.03.2018 19:53

Sebastian Vettel tak jak przed rokiem zaczął sezon od zwycięstwa w Australii.

Sebastian Vettel tak jak przed rokiem zaczął sezon od zwycięstwa w Australii.

Foto: AFP

Tegoroczne samochody są jeszcze szybsze niż maszyny z sezonu 2017, w którym ustanowiono najlepsze czasy okrążeń niemal wszystkich torów. Bolidy wyposażono jednak w coś, czego kibice – a nawet niektórzy kierowcy – nie są w stanie wybaczyć władzom F1. Wokół kokpitu pojawił się ochronny pałąk, mający chronić głowę zawodnika przed uderzeniem oderwanym przedmiotem, np. zgubionym przez inny samochód kołem. Zdaniem przeciwników jest to mało estetyczne rozwiązanie, do tego sprzeczne z DNA Formuły 1 – sportu dla samochodów z odsłoniętym kokpitem.

Z drugiej strony badania i symulacje przeprowadzane przez ekspertów Międzynarodowej Federacji Samochodowej wykazały, że dodatkowa ochrona kokpitu może złagodzić skutki kraksy czy wręcz uratować życie – mowa tu o śmiertelnych wypadkach z innych serii wyścigowych.

Prowadzono prace nad ładniejszymi koncepcjami (jak przezroczysta osłona przed kokpitem), ale zabrakło czasu na ich dopracowanie. Skoro władze sportu zapowiedziały już wprowadzenie dodatkowej ochrony głowy w sezonie 2018, to nie było wyjścia i trzeba było wdrożyć mało estetyczne i na pewno nie uniwersalne rozwiązanie.

Kibice narzekają na wygląd samochodów, przeszkadzają im także mniej efektowne ujęcia z kamer pokładowych. Część kierowców, zwłaszcza z młodszego pokolenia, uważa, że F1 tak czy inaczej jest bezpieczna i taki dodatek nie jest potrzebny. Nie ma jednak wyjścia i trzeba będzie pogodzić się z nową rzeczywistością – a sens wprowadzenia pałąka potwierdzi pierwszy incydent, w którym ten wynalazek uratuje życie lub zdrowie zawodnika.

Dodatkowa ochrona wymusiła też podniesienie masy minimalnej samochodów do rekordowych 733 kg, ale nawet to nie powstrzyma kierowców przed uzyskiwaniem rekordowych czasów. Zimowe testy w Barcelonie czy pierwsza runda mistrzostw świata w Melbourne przyniosły najlepsze w historii tych torów czasy okrążeń. Rzecz jasna sama szybkość nie wystarcza do zapewnienia kibicom emocji – fani chcą wyrównanej walki w czołówce, a mimo przedsezonowych obaw inauguracja zmagań zadowoliła nawet najbardziej wybredne gusta.

Dominujący od czterech lat zespół Mercedes w zeszłym roku musiał mocno się wysilić, by pozostawić w pobitym polu odrodzoną ekipę Ferrari – zresztą nie bez pomocy rywali z Włoch, którzy w decydującej fazie mistrzostw tracili punkty po błędach lub awariach. Zimą mistrzowie świata udoskonalili swoją zeszłoroczną maszynę i nie ulega wątpliwości, że mimo wysiłków konkurencji srebrne samochody znów są najszybsze w stawce.

W Melbourne broniący tytułu Lewis Hamilton zmiażdżył konkurencję niemal perfekcyjnym okrążeniem w kwalifikacjach, ale jego zespołowy partner Valtteri Bottas rozbił samochód i startował dopiero z 15. pola. Osamotniony mistrz świata zmierzał w niedzielę po wygraną, ale musiał przełknąć gorycz taktycznej porażki.

Gdy on i jadący na drugiej pozycji Kimi Raikkonen z Ferrari mieli już za sobą wizytę w alei serwisowej na zmianę opon, sędziowie ogłosili neutralizację, by uprzątnąć z toru stojący w niebezpiecznym miejscu samochód ekipy Haas. W tym momencie na czele jechał Sebastian Vettel – trzeci w kwalifikacjach i pierwszej fazie wyścigu zawodnik Scuderii nie zjechał jeszcze na zmianę ogumienia. Zgodnie z przepisami wszyscy kierowcy w warunkach zagrożenia dostosowują prędkość do wskazań na wyświetlaczach w swoich kokpitach.

Vettel zjechał do swoich mechaników, a Hamilton i Raikkonen musieli zwolnić. Toczyli się jeszcze po prostej startowej, gdy czerwone Ferrari wyłoniło się z alei serwisowej tuż przed nosem wściekłego Hamiltona. Mistrz świata próbował odzyskać prowadzenie, ale układ toru w Melbourne nie sprzyja wyprzedzaniu i tak oto szybszy samochód musiał uznać wyższość rywala. Tak jak przed rokiem, Vettel rozpoczyna sezon od zwycięstwa w Australii i prowadzenia w mistrzostwach świata. Bottas zdołał przebić się tylko na ósmą pozycję, więc zespołowo Ferrari, z podwójnym finiszem na podium w 950. starcie w Formule 1, ma na koncie prawie dwa razy więcej punktów od Mercedesa.

Później okazało się, że Hamiltonowi zabrakło 0,6 sekundy. Wcześniej inżynierowie Mercedesa byli już pewni, że w każdym scenariuszu – także neutralizacji – prowadzenie ich kierowcy było niezagrożone. Tak im podpowiedziało oprogramowanie, ale rzeczywistość spłatała przykrego dla mistrzów świata figla.

Robert Kubica po zeszłorocznych testach z zespołami Renault i Williams celował w powrót do ścigania w tym roku, ale pozostała mu rola trzeciego kierowcy w brytyjskiej ekipie. Williams chce wykorzystać jego doświadczenie przy pracy nad samochodem, bo w kokpitach ich wyścigówek zasiada najmłodszy duet w stawce: 19-letni Lance Stroll, zaliczający drugi sezon w F1, oraz debiutant Siergiej Sirotkin. W Melbourne nie błysnęli szybkością i pozycje w drugiej połowie stawki zdają się odzwierciedlać aktualną dyspozycję tej ekipy. Środek stawki jest wyjątkowo wyrównany – coraz silniejsze są zespoły McLaren i Renault – więc nawet jeśli w czołówce Mercedes wykorzysta swoją szybkość i zdystansuje Ferrari oraz Red Bulla, to kibice będą mogli cieszyć się zaciętą walką o dalsze lokaty.

Autor jest komentatorem telewizji Eleven Sports.

Wyniki Grand Prix Australii:

1. S. Vettel (Niemcy, Ferrari) 1:29.33,283; 2. L. Hamilton (W. Brytania, Mercedes) strata 5,036 sekundy; 3. K. Raikkonen (Finlandia, Ferrari) strata 6,309 sekundy

Moto
Netflix kontynuuje sportową ofensywę. Formuła 1 na celowniku
żużel
Obóz dezintegracyjny żużlowej reprezentacji. Jeden z liderów wyjechał z Malty i został usunięty z kadry
żużel
Finał Drużynowego Pucharu Świata na żużlu w 2026 roku na PGE Narodowym w Warszawie
żużel
Speedway Grand Prix w 2025 roku już bez Cardiff. Zaskakująca decyzja władz światowego żużla
Materiał Promocyjny
O przyszłości klimatu z ekspertami i biznesem. Przed nami Forum Ekologiczne
żużel
Tak będzie hartować się Stal. W Gorzowie mają plan naprawczy, czekają na ruch miasta