Częstochowianie nie mieli w Lesznie nic do powiedzenia. Przegrywali od pierwszego biegu, a ledwie po pierwszej serii startów było już 18:6. Dopiero w piątej odsłonie goście w końcu przywieźli remis, gdy zwyciężył Leon Madsen - ponownie w zasadzie jedyny zawodnik, na którego zawsze mógł liczyć trener Marek Cieślak. Momentami dobre wrażenie sprawiali jeszcze tylko Fredrik Lindgren i Matej Zagar. Gospodarze natomiast niemal nie przywozili zer. Dwa razy przez cały mecz na ostatnim miejscu przyjechał tylko Dominik Kubera a raz Brady Kurtz.
Po zwycięstwie Unia umocniła się na prowadzeniu w ligowej tabeli.
W drugim piątkowym meczu Get Well Toruń podejmował GKM Grudziądz w meczu "ostatniej szansy", w kontekście możliwości uniknięcia przez torunian spadku z PGE Ekstraligi. "Czerwona latarnia" w tabeli wygrała dotąd tylko jeden mecz i po piątku nadal z tym mizernym dorobkiem pozostaje, ponieważ goście po raz pierwszy od 21 lat wygrali wyjazdowy mecz w najwyższej klasie rozgrywek.
Do wygranej z lokalnym rywalem przyjezdnych poprowadził niemal bezbłędny duet Artiom Łaguta - Przemysław Pawlicki. Solidnie punktował też raczej dotąd zawodzący Antonio Lindbaeck. Get Well z kolei jeździł "w kratkę". Swoje jak zwykle zrobił Jason Doyle, ale poza nim tylko Chris Holder zapisał na swoim koncie dwucyfrową zdobycz. Torunianie jeszcze przed ostatnim biegiem mieli szanse na odwrócenie losów pojedynku, który przegrywali od pierwszego wyścigu. Przy stanie 41:43 mogli zwyciężyć dowożąc podwójną wygraną, ewentualnie zremisować, gdyby wygrali 4:2. Wygrał Doyle, ale jego kolega z zespołu Niels Kristian Iversen nie zdołał przedzielić najlepszej pary grudziądzan.
W niedzielę dokończenie kolejki - Sparta Wrocław pojedzie ze Stalą Gorzów a rywalem Motoru w Lublinie będzie Falubaz Zielona Góra.