– To nie żużel robi błąd. Robią to inni. Oni też powinni zawieszać – mówił przed rokiem Jarosław Hampel z Motoru Lublin, pytany, czy Polski Związek Motorowy słusznie zrobił, gdy jako jedyna federacja w kraju zdecydował o całkowitym wykluczeniu Rosjan z rozgrywek.
Rosjan nie bronił praktycznie nikt. Do czerwoności żużlowe fora rozgrzewała natomiast kwestia tych, którzy posiadali polskie obywatelstwo, w szczególności ówczesnego mistrza świata Artioma Łaguty i brązowego medalisty Emila Sajfutdinowa.
Był też trzeci Andriej Kudriaszow oraz czwarty – Gleb Czugunow, jedyny, któremu na starty zezwolono. Argumentowano, że był w listopadzie poprzedniego roku (a więc cztery miesiące przed wybuchem wojny) zgłoszony do rozgrywek już jako Polak, w dodatku wcześniej reprezentował Polskę na arenie międzynarodowej. Podział na zwolenników i przeciwników dyskwalifikacji ożył jeszcze bardziej, gdy Czugunow przyznał, że obywatelstwo dostał dzięki fikcyjnemu małżeństwu z Polką.
Czytaj więcej
Nie możemy działać niezgodnie z prawem – mówi Michał Sikora, prezes Polskiego Związku Motorowego, tłumacząc, dlaczego przywrócono do ligi rosyjskich żużlowców z polskim obywatelstwem.
Jako sprawca zawieszenia Łaguty i Sajfutdinowa często wskazywany jest Tomasz Dryła, komentator Canal+, który tydzień po rosyjskiej agresji opublikował na swoim Facebooku list otwarty. Stwierdził w nim, że nie obchodzi go los żużlowców z Rosji, ponieważ „na razie nie ma w sporcie cywilizowanego świata miejsca dla rosyjskich zawodników”. Zajął się natomiast tymi, którzy posiadają polskie obywatelstwo.