Statystycy są zgodni: tak wyrównanej rywalizacji dwóch zawodników w historii Grand Prix nie było, a im bliżej końca, tym bardziej staje się ona zacięta.
Po raz pierwszy dwóch żużlowców wygrało po cztery rundy w jednym sezonie. Na dziewięć turniejów tylko raz, na inaugurację, zwyciężał ktoś spoza tej dwójki (Maciej Janowski). W ostatnich czterech turniejach Zmarzlik i Łaguta pierwsi przekraczali linię mety finałowego wyścigu.
W każdym innym sezonie Łaguta lub Zmarzlik, gdyby nie było tego drugiego, byłby już właściwie pewny złota. Przed dwoma toruńskimi rundami Grand Prix różnica między nimi to zaledwie punkt, co przy ich obecnej formie może oznaczać, że wszystko rozstrzygnie się dopiero w ostatnim biegu.
Grand Prix
Czołówka klasyfikacji generalnej
1. Artiom Łaguta (MFR) - 158 pkt., 2. Bartosz Zmarzlik (Polska) - 157, 3. Emil Sajfutdinow (MFR) - 121, 4. Fredrik Lindgren (Szwecja) - 119, 5. Tai Woffinden (Wielka Brytania) - 96, 6. Maciej Janowski (Polska) - 95.
Dla Zmarzlika byłoby to trzecie złoto z rzędu. Już teraz jest najbardziej utytułowanym polskim żużlowcem, bo przed nim mistrzostwo świata zdobywali tylko Jerzy Szczakiel i Tomasz Gollob (po razie). Trzy tytuły w trzy lata sprawiłyby jednak, że Zmarzlik znalazłby się w gronie najlepszych jeźdźców w historii. Taka sztuka w erze GP, czyli po 1994 r., nie udała się jeszcze nikomu, a wcześniej zdołał tego dokonać tylko raz słynny Nowozelandczyk Ivan Mauger.