To, że turniej się odbył, jest wielką zasługą organizatorów, którzy z dużym zaangażowaniem walczyli z opadami deszczu. W efekcie rozpoczęcie imprezy przesunęło się o ponad półtorej godziny. Trudny, zwłaszcza na początku tor, nie pozwalał jednak na zbyt efektowną walkę, a widowisko zepsuł jeszcze swoimi kontrowersyjnymi decyzjami sędzia Craig Ackroyd.
Brytyjczyk w fazie zasadniczej dwa lub trzy razy nie dostrzegał, że zawodnicy przekraczali oba kołami linię wewnętrzną. O ile w przypadku Grega Hancocka w czwartym wyścigu nie miało to znaczenia, bo Amerykanin i tak przyjechał ostatni, o tyle podarowanie punktów Taiowi Woffindenowi trzy gonitwy później sporo zmieniło w klasyfikacji. Gdyby aktualny lider mistrzostw świata miał w tym biegu zero, a nie trzy punkty, miałby szalony problem z dostaniem się do półfinału.