Lord Coe ma pomysł

Pierwsza nowa idea szefa IAAF Sebastiana Coe: światowa liga miast, np. z Usainem Boltem i Davidem Rudishą reprezentującymi Londyn lub Paryż. Inspirację dała wizyta działacza w Indiach

Aktualizacja: 07.10.2015 09:53 Publikacja: 07.10.2015 08:03

Lord Coe ma pomysł

Foto: AFP

Lord Coe zaczyna urzędowanie od podróży służbowych do krajów należących do Międzynarodowego Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych. Zaczął od Indii, między innymi dlatego, że w tym kraju mieszkał do 10 roku życia, bo w Delhi urodziła się jego mama, no i dziadek dwukrotnego mistrza olimpijskiego na 1500 m był Hindusem.

Powrót sentymentalny był jednak w bardzo dalekim tle wizyty działacza w Indiach. Sebastian Coe pojechał do Indii z pierwszą wizytą oficjalną jako przewodniczący IAAF (poprzednim razem był w tym kraju w 2010 roku podczas Igrzysk Wspólnoty Brytyjskiej), aby w New Delhi podpisać list intencyjny z lokalnymi działaczami w sprawie stworzenia narodowego centrum doskonalenia lekkoatletycznego przy stadionie im. Jawahara Lala Nehru oraz, przede wszystkim, aby przedstawić nowe idee rozwoju lekkoatletyki.

Pierwszy pomysł brzmi ciekawie: wzorowana na indyjskiej lidze krykietowej (Indian Premier League – IPL) światowa liga lekkoatletyczna. W Indiach podobne ligi funkcjonują także w innych sportach (choćby w tenisie, w którym istnieje od paru lat grająca w grudniu, po sezonie ATP i WTA, liga kilku miast azjatyckich), ale ta od krykieta odniosła najbardziej znaczący sukces biznesowy i marketingowy. IPL ściągnęła do rozgrywek klubowych najlepszych krykiecistów świata, zainteresowała stacje telewizyjne, generuje solidne zyski.

Wersja lekkoatletyczna jest następująca: duże znane miasta (nie tylko w Indiach), najlepiej stolice krajów, tworzą drużyny lekkoatletyczne ze sportowcami klasy Usaina Bolta i Davida Rudishy, jako gwiazdami, nadającymi odpowiedni rozgłos sprawie. Każdą ekipę obowiązywać ma limit budżetowy, by całe składy miały podobną siłę i mityngi przynosiły emocje równej rywalizacji.

Podstawą organizacji rozgrywek jest pozyskanie sponsorów, którzy za pośrednictwem organizatorów z IAAF, wedle chęci mogą do swych drużyn kontraktować w ramach limitu ("salary cap") sławy bieżni, skoczni i rzutni. Jeśli pomysł by się przyjął, to, zdaniem Coe, byłby także skutecznym sposobem na przeżycie przez lekką atletykę zakończenia kariery przez Bolta – dziś główną postać i najcenniejszy walor marketingowy królowej sportu.

Wiele szczegółów wymaga sprecyzowania, ale ogólna idea jest właśnie taka: liga miast, nie krajów, stały budżet każdej drużyny i gwiazdy ściągające uwagę reklamodawców i mecenasów sportu.

– Jeśli BMW Londyn chciałby na przykład wydać niemal wszystko na Usaina Bolta, to w porządku, tak samo gdyby Paryż zechciał do składu Rudishę i kogoś jeszcze. Sądzę, że w obecnej sytuacji lekkoatletyki musimy być innowacyjni. Kiedy Bolt skończy biegać będziemy mieli poważny problem, ale nie kryzys. Dyskutujemy dziś tak samo, jak dyskutowano w latach 60.: gdzie będzie boks, gdy skończy walczyć Muhammad Ali. No i po paru latach pojawili się Larry Holmes, Sugar Ray Leonard, Marvin Hagler i Floyd Mayweather, boks dał radę, choć może nie stworzył postaci tak pobudzających wyobraźnię jak Ali – tłumaczył przewodniczący Coe.

– Myślę, że po Alim nie ma sportowca, który bardziej niż Bolt, wpływałby dziś na ludzi, ale aby nasz sport żył dłużej, musimy wzmóc wysiłki, bo rywalizujemy ze wszystkimi innymi dyscyplinami. Kiedy startowaliśmy z ofertą organizacji igrzysk w 2012 roku w Londynie, dzieci w szkołach mówiły, że chcą być jak David Beckham lub Roger Federer. Po igrzyskach w Londynie było już wiele takich, które chciały być Boltami. Musimy to wykorzystać, póki czas... – dodał.

Sebastian Coe pojechał do Azji także dlatego, że widzi w tamtym regionie możliwości wzrostu lekkiej atletyki, jakich nie widać już w Europie i USA. Świetnie wie, że w Azji jest 6 z 10 najszybciej rozwijających się gospodarek światowych oraz 60 procent młodej populacji globu. Zbudować tam bazę rozwoju lekkiej atletyki i przyciągnąć publiczność na stadiony – rzeczywiście oznaczałoby koniec uzasadnionych obaw, że po Usainie Bolcie lekkoatletykę czekają trudne czasy.

Lord Coe zaczyna urzędowanie od podróży służbowych do krajów należących do Międzynarodowego Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych. Zaczął od Indii, między innymi dlatego, że w tym kraju mieszkał do 10 roku życia, bo w Delhi urodziła się jego mama, no i dziadek dwukrotnego mistrza olimpijskiego na 1500 m był Hindusem.

Powrót sentymentalny był jednak w bardzo dalekim tle wizyty działacza w Indiach. Sebastian Coe pojechał do Indii z pierwszą wizytą oficjalną jako przewodniczący IAAF (poprzednim razem był w tym kraju w 2010 roku podczas Igrzysk Wspólnoty Brytyjskiej), aby w New Delhi podpisać list intencyjny z lokalnymi działaczami w sprawie stworzenia narodowego centrum doskonalenia lekkoatletycznego przy stadionie im. Jawahara Lala Nehru oraz, przede wszystkim, aby przedstawić nowe idee rozwoju lekkoatletyki.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Lekkoatletyka
Rebecca Cheptegei nie żyje. Olimpijka została podpalona żywcem
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Lekkoatletyka
Armand Duplantis kontra Karsten Warholm. Pojedynek, jakiego nie było
Lekkoatletyka
„Biegowe 360 stopni” znów w Zakopanem. „Największa dawka wiedzy dla ludzi kochających bieganie”
Lekkoatletyka
15. Festiwal Biegowy. Trzy dni rywalizacji i dobrej zabawy
Lekkoatletyka
Ostatnia prosta medalistki. Natalia Kaczmarek sezon zakończy w Polsce