Korespondencja z Paryża
Kaczmarek wbiegła do finału z ciężarem oczekiwań. Zgodnie widzieliśmy ją przed igrzyskami w gronie kandydatek do medalu na 400 metrów, a znaczenie jej występu tylko rosło wraz z kolejnymi niepowodzeniami kolegów i koleżanek z lekkoatletycznej reprezentacji. Gdyby nie Maria Andrejczyk, która wygrała kwalifikacje rzutu oszczepem, nazwalibyśmy jej występ ostatnią nadzieją.
Pół godziny przed biegiem, kiedy spadł deszcz, Kaczmarek zmartwiła się, że rozmyje jej makijaż, i to był jedyny problem. Tak przynajmniej powiedziała po biegu. Wszystkie finalistki biegały w tym sezonie poniżej 50 sekund, ale tylko ona — dwukrotnie — złamała granicę 49. Kiedy więc wyszło słońce, a biegaczki podeszły do bloków startowych, szukaliśmy wzrokiem tęczy, na której końcu leży skarb.