Korespondencja z Paryża
Polskie dwójki kajakowe, czyli osada, która przywoziła medale z igrzysk olimpijskich od 2000 roku, zajęły w Paryżu trzecie (Martyna Klatt/Helena Wiśniewska) i czwarte (Karolina Naja/Anna Puławska) w finale B. Dzień wcześniej czwarta w finale A była czwórka (Naja/Puławska/Adrianna Kąkol/Dominika Putto). To rozczarowanie. Wszystkie te osady miały bowiem nadzieje medalowe.
Czy wynik pana kajakarek na igrzyskach w Paryżu to występ na miarę możliwości?
Nie był na miarę możliwości ani aktualnej formy i trudno jednoznacznie określić, co jest przyczyną. Może na występ dwójek wpłynął wynik czwórki? To nie może być jednak wytłumaczenie. Jesteśmy zawodową grupą i powinniśmy być odporni na różne schematy. Wszystkiego nie da się przewidzieć, zaplanować, skontrolować. Przyjmujemy z pokorą to, co się wydarzyło. Życie nauczyło mnie, że są wzloty i upadki, a najważniejsze, to się pozbierać.
Czytaj więcej
- Dyskryminowano moją osobę. Działacze, którzy rządzą związkiem, nie lubią takich, jak ja - mówi Arkadiusz Kułynycz, który przegrał z Żanem Bełeniukiem walkę o brązowy medal igrzysk w Paryżu.
Czyli byliście gotowi fizycznie oraz technicznie, ale kłopotem mogło być przygotowanie mentalne?
Zawodniczki były przygotowane. Wskazywały na to wszelkie badanie które prowadziliśmy do poprzedniej soboty, podobnie jak czasy przejazdów kontrolnych czy eliminacje dwójek. To temat do przepracowania i wyciągnięcia wniosków.
Mówił pan przed igrzyskami, że operację „Paryż” zaczęliście dzień przed Tokio. Nie macie sobie nic do zarzucenia?
Jeśli chodzi o transport, przeloty, jedzenie - wszystko było w porządku. Nie dopatrywałbym się w tym przyczyn słabszej dyspozycji. Przyjdzie jednak czas na podsumowania. Nie chciałbym dyskutować o pewnych szczegółach bez rozmowy z dziewczynami czy władzami związku. Może oni mają swoje uwagi i trzeba wypracować konsensus oraz zastanowić się, co dalej. Możemy przekreślić wszystko tym startem, ale 16 lat naszej pracy pokazało, że drużyna była mocna, przywoziła medale.