Korespondencja z Oregonu
Wydawały się niezniszczalne. Rzuciły wyzwanie Amerykankom i Jamajkom, stały na podium dziewięciu poprzednich międzynarodowych imprez. Nie przeszkadzały kontuzje, skład był głęboki. Medale w ciągu tych pięciu lat zdobyło aż jedenaście zawodniczek. Polki nie dały się zepchnąć z podium, były jak pięść. Koniec ery nastąpił, gdy skończyła się zgoda.
Czytaj więcej
Kobieca sztafeta 4x400 metrów to największa polska nadzieja na medal podczas ostatniego weekendu mistrzostw świata
Aleksander Matusiński od lat konstruował sztafetę z bazy nietuzinkowych charakterów. Nigdy nie były najlepszymi przyjaciółkami, raczej zgranymi koleżankami z pracy. Łączyła je wspólnota interesów, umiały przekuć indywidualne talenty w kolektywny sukces.
Publicznie poróżniły się dopiero w Eugene, kiedy Anna Kiełbasińska odmówiła dwóch biegów jednego dnia w sztafecie mieszanej. Justyna Święty-Ersetic wypaliła, że nie wyobraża sobie, żeby jeszcze kiedyś pobiegły w jednej drużynie. Opamiętanie przyszło po kilku dniach. Pojawiły się koncyliacyjne wypowiedzi i wpisy nawołujące do pokoju. Znów przed oczami stanął wspólny cel.