Kilka miesięcy temu wydawało się, że przygotowania do sezonu olimpijskiego będą chałupnicze. Pandemia koronawirusa przymknęła granice, więc Polski Związek Lekkiej Atletyki (PZLA) rozesłał zawodników po Centralnych Ośrodkach Sportu (COS), a średniodystansowcy Adam Kszczot i Marcin Lewandowski zrobili sobie Afrykę w Warszawie.
Biegacze trenowali w centrum hipoksji Air Zone, gdzie mieli warunki przypominające zgrupowanie wysokogórskie w Kenii lub Etiopii. To w ich zawodzie klucz do sukcesu, bo mniejsza ilość tlenu w powietrzu stymuluje nerki do produkcji erytropoetyny, która wpływa na szpik kostny wytwarzający czerwone krwinki, czyli wytrzymałość. Bez tego na średnich dystansach ani rusz.