„Bieganie uratowało mi życie" – powiedział na mecie w Zakopanem Jerzy Wasilkowski, 53-letni biegacz z Kalisza, chory na mukowiscydozę. Mimo choroby pan Jerzy biega maratony i półmaratony, za kilka tygodni zamierza w Warszawie pokonać swój dziesiąty bieg na królewskim dystansie. A wcześniej, bo już za niespełna tydzień, wybierze się do Krynicy, by po raz pierwszy wziąć udział w Festiwalu Biegowym.
Bieg po Oddech organizuje Polskie Towarzystwo Walki z mukowiscydozą. Całkowity dochód z imprezy jest przeznaczony na zakup sprzętu rehabilitacyjnego oraz wsparcie w zakupie leków dla chorych na tę chorobę. W tym roku w biegu uczestniczyło ponad 500 osób, zbiórka z opłat startowych i dodatkowych wpłat uczestników powinna być zatem pokaźna.
Ambasadorką Biegu po Oddech jest od początku Justyna Kowalczyk współpracująca z towarzystwem i wspierająca mukoludki, jak nazywa dzieciaki chore na mukowiscydozę. „Tak układam mój kalendarz, żeby pierwsza niedziela września, dopóki bieg istnieje, była zarezerwowana dla mukoludków" – mówi nasza mistrzyni nart. „A myślę, że będzie istniał długo, bo widzę, że impreza pięknie się rozwija. Bardzo się cieszę, że wśród biegnących widzę coraz więcej mukoludków, sport i aktywność fizyczna bardzo pomagają w leczeniu tej choroby" – dodaje.

W dwóch poprzednich latach mistrzyni olimpijska uczestniczyła w biegu rekreacyjnie, na trasie robiła sobie zdjęcia z uczestnikami, rozdawała autografy. Tym razem postanowiła inaczej i wygrała rywalizację kobiet w czasie 17 minut i 56 sekund. Szybszych od niej było tylko jedenastu mężczyzn. Najszybciej pięciokilometrową pętlę po ulicach Zakopanego ze startem i metą w Parku Miejskim pokonał Szymon Belgrau z Międzyrzecza.