Isinbajewa tłumaczyła się przed rosyjskimi dziennikarzami. Jej zdaniem przyczyna porażki jest oczywista - nie poświęciła się w pełni przygotowaniom do imprezy. - Trzeba w pełni koncentrować się na sporcie. Jeśli tak nie jest, sport mści taką zdradę - obrazowo wyjaśniła Rosjanka.
- Mam 27 lat i nie jestem zamężna. Oczywiście, mam życie osobiste, a ono odrywa od sportowej pracy. Na Zachodzie kobiety wychodzą za mąż po trzydziestce, ale ja żyję przecież w Rosji! - mówiła rozżalona rekordzistka świata.
Zawodniczka zapewniła, że pogodziła się z porażką i pogratulowała rywalkom, ale jednocześnie nie odmówiła sobie prawa do skomentowania wyników, które zapewniły medale na mistrzostwach świata. - Przeniesienie dwóch prób na 4,80 było rozsądną i właściwą taktycznie decyzją - stwierdziła i dodała, że woli wrócić z Berlina po strąceniu poprzeczki w każdej próbie niż zdobyć medal z rezultatem 4,65 m.
Niedyspozycję Rosjanki wykorzystały dwie Polki. Anna Rogowska skokiem na wysokość 4,75 zapewniła sobie mistrzostwo świata. Monika Pyrek była druga z wynikiem 4,65 m.
[ramka] [b] Czytaj więcej w serwisie [link=http://www.rp.pl/temat/350599.html]Przewrotka[/link][/b][/ramka]