Reklama

Nikt nie wierzy Jelenie Isinbajewej

Czy Jelena Isinbajewa naprawdę opuściła Putina, czy tylko próbuje poprawić wizerunek, by mieć pracę w Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim? Tego nie wiadomo. Wiadomo, że straciła zaufanie i w Rosji, i poza nią.

Publikacja: 02.08.2023 03:00

Jelena Isinbajewa przez lata okazywała poparcie dla Władimira Putina, wspierała jego kampanię wyborc

Jelena Isinbajewa przez lata okazywała poparcie dla Władimira Putina, wspierała jego kampanię wyborczą

Foto: kremli.ru

Hiszpańska gazeta „El Digital Sur”, opisująca różne sfery życia na Teneryfie, na początku lipca nieoczekiwanie odnalazła Jelenę Isinbajewą w luksusowej posiadłości na południu wyspy. Była tyczkarka mieszka tam z mężem, byłym oszczepnikiem Nikitą Pietinowem, i dwójką ich dzieci. Wedle doniesień wiodą życie dyskretne, unikają mediów i rozgłosu.

Kiedyś nikt nie zwróciłby na tę informację przesadnej uwagi, ale trwa wojna w Ukrainie, a światowa gwiazda sportu była przez lata uważana, nie bez powodu, za osobę bardzo bliską rosyjskiej władzy. Dziennikarz „El Digital Sur” dodał, że pobyt wygląda na stały, że cała rodzina pojawiła się na Wyspach Kanaryjskich niedawno – 30 maja. Przytoczył fakty: Isinbajewa w 2016 roku została wybrana przez innych sportowców do Rady Zawodniczej Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, miała pełnić tę funkcję całe osiem lat, do zakończenia igrzysk w Paryżu.

Pozostało jeszcze 88% artykułu

Już za 19 zł miesięcznie przez rok

Jak zmienia się świat i Polska. Jak wygląda nowa rzeczywistość polityczna po wyborach prezydenckich. Polityka, wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i psychologia.

Czytaj, to co ważne.

Reklama
Patronat Rzeczpospolitej
Running Europe Tour: Biegnij Warszawo otwiera nowy projekt biegowy w Europie
Lekkoatletyka
Poland Business Run – 3000 uczestników pobiegło w Warszawie
Lekkoatletyka
Noah Lyles, mistrz olimpijski w biegu na 100 m: „Żona zostaje na tylnym siedzeniu"
Lekkoatletyka
Święto biegania w Zakopanem. Przyjadą gwiazdy lekkiej atletyki
Lekkoatletyka
Armand Duplantis dla „Rzeczpospolitej": Nie wiem, gdzie są moje granice
Reklama
Reklama