22-letni Ukrainiec przyleciał do stolicy Francji rano 13 lipca, w dniu zawodów. Nie miał zamiaru uczestniczyć w paryskiej imprezie, chciał odpocząć, zregenerować się po uciążliwym locie z Moskwy. Jego celem był mityng Nikaia w Nicei, gdzie miała wystartować cała francuska czołówka.
Na lotnisku Roissy przywitał go Jean Poczobut, prawa ręka dyrektora mityngu Raymonda Lorre. Zaproponował start w Paryżu. Na zachętę zmęczonemu Bubce zaoferował ekstrapremię – 10 tys. dolarów. Ale nie za sam udział, nawet nie za pobicie własnego rekordu świata, który wówczas wynosił 5,94 m. Nagroda zostałaby wypłacona tylko wtedy, gdyby jako pierwszy człowiek na świecie skoczył 6 m.